12 sierpnia 2014

Rozdział 38

- Ona jest głupia.
- Troszkę.
- Noom.
- Ale fajna.
-Tak.
- Tak. Fajna. Miki idziemy spać. - wziąłem córkę.
- Nie chcę tato.
- Jest późno.
- Ale chcę się bawić.
- Dobra. Lalki ? - Nie dostałem odpowiedzi bo usnęła mi na rękach.
- Taa...- zaniosłem ją do pokoju. Potem poszedłem pod prysznic i do łóżka. Mercedes siedziała nadal na dole z laptopem. Nie wiem co robiła, ale byłem zbyt zmęczony, żeby to sprawdzać.  Zasnąłem. Rano nie pojechałem do pracy tylko do największego wieżowca w tym mieście.
- Ani słowa -Powiedziałem od razu do sekretarki i ruszyłem do schodów.
- ALE PAN STYLES MA SPOTKANIE ! - ruszyła za mną.
- Odczepisz się czy ci pomoc? WIEM O TYM BO MAM MU TOWARZYSZYĆ.
- Nie wspominał !
- Co tu się dzieje ? - Harry.
- Nie podnoś na mnie głosu dziewczynko z za dużym dekoltem - warknąłem. Nie lubię jej. Otworzyła usta ze zdziwienia i oburzona spojrzała na Harry'ego.
- Wracaj do pracy ! - warknął. - Chodź bracie.  - Weszliśmy do sali. Westchnąłem tylko. Zaczęliśmy spotkanie. Miałem podejść dokładnie kontrahenta. Lepiej się na tym znałem gdyż pracuję w policji i podejścia na przesłuchania do codzienność. Wszystko wyśpiewał nie świadom tego ze właśnie wyznał iż chce go okraść. Mój brat jest jednak inteligentny bo tak go wychujał, że zarobił na nim grube miliony.
- Fajną masz prace. Nie musisz nikogo zatrzymywać - chodziłem po konferencyjnej
- Wiem. Chyba nie lubisz mojej sekretarki ?
- To pytanie to żart?
- Niee..
- To sobie odpowiedz. - Zaśmiał się tylko.
- Od jutra przychodzi nowa. Może znasz ? Sophia Smith ?
- No  dziewczyna Liama.  Nie potrzebujesz może szefa ochrony ?
- Robotę chcesz zmienić ?
- Taak.
 - Mogę zaproponować Ci coś innego, a potem wybierzesz.
- Mów.
- Wolisz pracować tu czy ochraniać Summer ?
- A co Summer grozi?
- Nic jej nie grozi. Chyba. Chodzi o to, że ona ma o tym nie wiedzieć, a ma być bezpieczna. I przypadkiem jakby mnie zdradzić chciała to mam się o tym dowiedzieć czyli w skrócie masz ją szpiegować. - no przecież ja tej dziewczynie tego nie zrobię.
- Nie ufasz Summer?
- Ostatnio wymyka się z domu, chowa przede mną telefon. Przegadała pół nocy zamknięta w moim gabinecie, a wiesz że jest dźwiękoszczelny.
- Możesz szykuje niespodziankę.
- Ufam jej, ale.. to Summer. Nie wiem co jej się ujebie w główce.
- Mam lepszy pomysł. Mercedes z niej wyciągnie.
- Mercedes Ci nie powie.
- Przed ślubem nie powinna mieć tajemnic.
- Przed.. co ?!
-Takie coś w kościele z całą oprawką.
- Kiedy  ty się ? Nie wierzę.
- Wczoraj. Właśnie. W sobotę mam ślub.
- WY DWAJ DO MNIE. - Summer wparowała do konferencyjnej.
- Co jest?
- Rozbierać się. Mężusiu masz obiadek, dzieci są u Twojej mamy jak coś. - podała mu jakąś paczuszkę.
- Boże. Żeby tylko Mercy nie była taka...- mruknąłem do siebie. - Nie będę się rozbierał.
- ROZBIERAJ SIĘ KURWA ! - wyszła, a za chwilę wparowała razem z sekretarką i typem w ochrony niosąc pełno toreb i innych pierdół. O nie.
- Harry zrób coś bo ją uduszę.
- Jak zobaczysz co ona tam ma to dopiero zwariujesz. Ja już wiem co. Chcesz trochę ? - wpierdzielał kurczaka.
- To mięso. Nie -skrzywiłem się. - Ja nie będę miał garnituru na ślubie. - Dziewczyna podeszła do mnie z miną mordercy. Aż zacząłem się cofać, ale na drodze stanęła mi ściana.
- Spróbuj ubrać się jak wieśniak, a osobiście Cie wykastruję !
- Nie. Ubiorę. Garnituru. - powtórzyłem.
- Stary to ślub. 30 minut i się przebierzesz.
- Tak ale ja będę mieć smoking - odpowiedziałem. Mina Summer. Epicka.
- Będziesz wyglądał jak idiota. - skrzywiła się. Nawet Harry zaczął się śmiać.
- No nie. Będę wyglądał Sto razy lepiej niż w garniturze czy fraku. Błagam.

- Louis proszę Cie raz w życiu zrób o co Cie proszę bo zaraz nerwicy dostanę. - Harry'ego już w to ubrała.  -  No piękny jesteś. - cmoknęła go w usta. - Proszę. 
- Pieprzone trzydzieści minut. - Wyciągnęła w moją stronę wieszak.
- Dawaj to - ubrałem się w ten szajs.
- Odpuszczę Ci krawat jeżeli to założysz. - bawiła się włosami Harry'ego kiedy kończył jedzenie. I on myśli, że ona go zdradza.
- Tylko 30 minut -powtarzałem. - Potem rurki i t-shirt.
- Louis.. - przygryzła wargę.. - To też juz załatwiłam..
- Słucham?! Niby co?
- To już powinno Ci się spodobać. - podała mi inną paczkę i się odsunęła.
- No Dziękuję kobieto.
- A teraz ja mogę Wam pokazać co sobie kupiłam na tą uroczystość ?
- No dawaj - przebrałem się. Uroczystość. Pff.
- To patrzcie ! Kupiłam trzy bo się zdecydować nie mogłam nie ? No. Musicie mi pomóc.
- Myślę, że czerwona. - powiedział Harry. Patrzyłem na nią to na kiecki. Ona worek założy i będzie ładnie.
- Lou.. ?
- No co? Wszystkie ładne. Możesz iść w dzwonach i zrobisz furorę.
- He. Jak miło. - zaśmiała się. - Zanieście mi to wszystko do samochodu ! Szybko bo czasu nie mam !
- Tak królewno. Jak sobie królewna życzy.
- Spierdalaj ? - rozsiadła się na fotelu Harry'ego . Wywróciłem oczami. Wkurwia mnie czasem snobistycznym zachowaniem. Przynajmniej pomaga Mercedes. Wzięliśmy z Harrym te torby.
- Przesłodka jest..- powiedział z uśmiechem.
- Pozwól ze nie skomentuje.
- Co ?
- Nic.
- No powiedz.
- Harry nie urażaj się od razu..nie obrażam twojej żony. Po prostu czasem zachowuje się... Za bardzo ją rozpieszczasz ale twoja sprawa. Nie wtrącam się.
- Wiem.. Ostatnio jest.. Nieznośna, ale kochana. Ja po prostu nie umiem się wściekać na nią bo jak sobie coś kupi, albo mi, albo Darcy to jest taka zadowolona i się uśmiecha i.. jestem beznadziejny
- Beznadziejny?
- No.
- Czemu?
- Bo jej na wszystko pozwalam.
- Dobra. Zgodzę się z tobą. Po prostu niech ma umiar. A nie hihihi Hazz chce słonia to będę mieć słonia.
- Tak to działa od początku, ale ona ma słodki śmiech, a nie idioty. - otworzył jej.. NOWY samochód.
- Beznadziejnie działa. W sumie nie wiem czemu twoja żona wybierała mi garnitur do ołtarza no ale ok.
- Pewnie Mercedes ją poprosiła.
- Robię to tylko dla dziecka.
- Daj spokój Louis.
- No co? Mnie nie bawią te różne rzeczy.
- Nie rozumiem Cie.
- Z czym?
- Po co się oświadczałeś jak nie chcesz ślubu ?
- Mówiłem. Chcę tylko z jednego powodu. Żeby mieć dziecko. Bo to mojej miłości nie zmieni.
- Nie rozumiem Was. - Summi zeszła na dół. - Pa mężu. Widzimy się za dwie godzinki . - pocałowała go długo. - Pa Lou. - pocałowała mnie w policzek, wsiadła do auta i już jej nie ma.
-Pa -mruknąłem do siebie. Lubie ją, ale mnie dzisiaj wkurwiła.
- Wracam do domu. To Cześć Harry.
- Pogadam z nią..Musze. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Co z tą pracą ?
- Wolę w firmie.
- Przyjedź jutro, spiszemy umowę.
- Tak braciszku - mruknąłem i pieszo szedłem.. Aż doszedłem do domu. Musze w końcu kupić ten jebany samochód. Po ślubie. Czemu Summer ma wszystko na ładną buźke. ? To nie fer.
- Jestem - zmęczony wszedłem do domu.
- Tata ! - Miki podbiegła do mnie. Mercy siedziała przy stole coś pisząc.
- Hej kochanie. - przytuliłem ją. - Co tam robisz? - spytałem dziewczyny.
- Liste gości. Dałeś mi bardzo mało czasu. - tez zmęczona. - Summer była u Was z garniturami ? - przytuliła sie do mnie.
- Była. - pocałowałem ją w czoło.
- Nieznośna ?
- Nie psuj mi humoru. Robiłaś obiad ?
- Tak, masz w kuchni.
- Jesteś aniołem. Chodź córciu -poszliśmy do kuchni. Zacząłem nie jeść mięsa, ale Mercy nie ma z tym problemu. Lubi gotować.
- Co u Hazzy ?
- Dobrze.
- A ja mam suknie.
- Cudownie.
- Ale ty masz zadanie.
- Jakie ?
- Obrączki.
- Mam.
- Serio ?
- Tak.
- To super. - tuliła się do mnie. Dawno nie była taka szczęśliwa.
- Pokazać ci? - znów pocałowałem ją we włosy.
- Tak, ale później. Musisz sprawdzić liste gości. Nie do końca znam Twoją rodzinę.
- Listę? No to tylko matka i siostry. No i bracia. Ale to wiesz.
- Dziadkowie, Stylesowie, Horan i Lell no i James, Liam z Soph, Zayn..  ?
- Tak. Z szczególnością ten ostatni. Mowy nie ma.
- Dlatego to sprawdź. - Wziąłem kartkę. Lottie dam zaproszenie bez osoby towarzyszącej a jak nie przyjdzie to jej sprawa. Minął rok ale ja tego i tak nie zaakceptuje bo on się nią bawi.
- Nie postępuj tak.. - powiedziała cicho.
- Wczoraj go widziałem z rudą. Harry tydzień temu z jakąś Emi.
- Ruda i Emi to ta sama osoba.. jego asystentka. Lottie była z nią ostatnio na zakupach. - powiedziała.
- Ale on się z nią lizał, więc mi nie wmawiaj.
- Jakoś Ci nie wierze Louis. Rób co chcesz. - usiadła znów przed laptopem.
- Jebaniec - poszedłem pod prysznic Znów zasypiam sam bo Mercy coś jeszcze robi. No nie do końca sam bo z Miki.

15 komentarzy:

  1. Nigdy sie nie zawiode na tym blogu ! Boski

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!! Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię za to ze codziennie jest Nowy rozdział. One są nie ziemskie. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski super świetny i nie wiem co jeszcze ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział *.* Jejj ślub. Będą małżeństwem. Omomom <33 Czekam z niecierpliwością na next. Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Twoje Opowiadanie! Nie mogę doczekać się następnego! A w wolnej chwili zapraszam do mnie! <3 :*
    http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. On sie jej oswiadczył .... serio :Ob
    Awwwwwwww słodkie
    Zayn zdradza Lot :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham,kocham,kocham, jesteś super, czekam na nastepny i dziękuję za dotychczasowe :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zajebisty - monic

    OdpowiedzUsuń