19 maja 2014

Rozdział 17

- Właśnie, słyszałem o jakiejś Sophie. No widzisz. Bo chyba ja tu jestem najrozsądniejszy. Ty się za łatwo wkurwiasz i reagujesz, Zayn prowokuje, Niall się nie przejmuje, a Liam... musi wszystko przemyśleć zanim coś powie.
- Liaś zaczął nam palić.
- Uu jaki bad boy cholera.
- No widzisz.
- Tatusiu ! - Darcy wybiegła z domu, ale Summer złapała ją zanim mała zdążyła dorwać się do schodów. Zniosła ją na dół. Maluszek podbiegł do Hazza i weszła mu na ręce. Mercy do nas podeszła. Wziąłem ją na ręce i pocałowałem w usta. Harry przytulał swoją córeczkę obserwując Summer idącą powoli w naszą stronę. 
- Jesteś teraz fejm. Piątka - przybiliśmy piątkę. - Jednak She has power. - Oparła głowę o jego ramię, a on objął ją w talii.
- Nie będziemy wam przeszkadzać.
- Chodźmy do domu. - Hazz podał mi Darcy i poszliśmy do domu.
- Albo... Mogę zostawić u was Mercy na noc? - spytałem.
- Czemu ? Lou.. - dziewczyna spojrzała na mnie smutno.
- O nic się nie martw. - przytuliłem ją. - Rano ci powiem. Mogę?
- Lou.. - spuściła głowę.
- Wyjątkowo - szepnąłem jej do ucha. - Spędzisz czas z Sunny.
- Ale powiedz mi ..
- Jadę na wyścig.. - Popatrzyła na mnie rozczarowana. - No co ?!
- Rób co chcesz.. - powiedziała tylko. Harry szeptał coś do ucha Summer, a Darcy weszła mi na kolana.
- Wujcio zostanie ?- spytała robiąc te smutne oczy.
- Muszę iść.
- Wujcio nie ! - rozsiadła się na dobre.
- Darcy..- spojrzała na mnie zaciekawiona - - Dobra, pojadę kiedy indziej. 
- Wujcio kocha Dalcy.. - zaczęła śpiewać kołysząc się na moich kolanach Zaśmiałem się całując ją w czoło.
- Wujku zobac.. - pokazała mi jakiś rysunek. - Ty jest tata, tu mama, to ja, a to Ty i ciocia Melcy.. - dała mi go.
- Śliczny. Dla mnie?
- Tak !
- Super, powieszę z ciocią na lodówce.
- A tata mi nie pozwala cukielków !
- Boże, okropny jest twój tata.
- Ale mama i tak mi daje..- szepnęła mi na ucho i zaśmiała się. Też się zaśmiałem. Słodka jest.
Przeszła na kolana Mercedes i złapała jej włosy w swoje małe rączki. Bawiła się nimi, aż w końcu mój skarb miał niebieskie wąsy.
- Supel wyglądaś.
- Dzięki.
- A wujcio też ma wąsy !
- No ma. - zaśmiała się.
- A mój tato nie ma.
- Nie ma.
- A co tato ma ?
- Małego....- mruknąłem pod nosem .nie słyszała.
- Louis pytała o mnie, nie o Ciebie. - Harry usłyszał. Zaśmiałem się tylko.
Oparłem głowę o rękę i tak sobie siedziałem. Spokój.Z 20  kilo na moich kolanach.
Pocałowałem ją we włosy. Chcę zagrać..
- Daj mi ją. - Harry wyciągnął ręce po swoją córkę.
Oddałem jemu Darcy .
Przytulił ją i delikatnie kołysał. Usypia ją.  Summer zaprosiła nas na obiad. Bleeeeeeeeeee.
Mercy popchnęła mnie w stronę jadalni dając nieme sygnały, żebym się zachowywał. Siedziałem i więcej rozmawiałem niż jadłem. Jak tutaj cicho kiedy Darcy śpi.  Nie piszczy i nie skacze.
W porównaniu do więziennego jedzenia, Summer zajebiście gotuje.
W końcu pojechaliśmy do domu. Mój kochany domek.
- Chodźmy spać.
- Jest dopiero 16.. - rozglądała się po wnętrzu
-  To nie chodźmy spać
- Jest dość duży.
- Umm.. whow. - Pokazałem jej co gdzie jest. Jest taka sztywna.
- Co chodzisz jakbyś kij połknęła?
- Wydaje Ci się Lou
- Nic mi się nie wydaję.
- Właśnie, ze tak.
- Jasne.
- Oj no nic. - oparła brodę o mój tors. Pocałowałem ją we włosy.
- Zimno mi.. - Założyłem jej moją bluzę - A przytulisz.  ?
- Chodź.  - Objąłem  ją. Wtuliła się we mnie oddychając niespokojnie
- Co się dzieje?
- Nic. Co ma sie dziać Lou ?
- Dziwna jakaś jesteś.
- Bo nie lubie być w obcych miejscach.
- To nasz dom
- Twój dom
- Nasz.
- Nic nie rozumiesz.
- Najwidoczniej - puściłem ją i poszedłem do kuchni.
- Lou.. - poszła za mną
- Słucham ?
- Jezu nie krzycz. - wyszła z kuchni
- Nie złość się.
- Nie złoszczę.

- Przecież widzę
- Jesteś głodna?
- Nie
- Co chcesz robić?
- Nie wiem.
- No cóż.
- A ty ?
- Też  nie wiem.
- Chodźmy na spacer
- Okay - wyszliśmy do parku. Trzymałem ją za rękę. Było dobrze. Nawet bardzo. Objąłem ją i pocałowałem w czoło. Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Kocham cię.
- Kocham Cie.
- Idziemy na lody.
- Dobrze. - Poszliśmy na deser. Trzymała mnie ciągle za rękę Do domu wróciliśmy pod wieczór. Poszła pod prysznic. Zrobiłem jej kolację. Próbowałem wymigać się od jedzenia, ale pilnowała mnie.
I znów czułem się grubszy. Gdy zasnęła, pojechałem do kasyna. Niektórzy mnie tam znali. Grałem przy stole z pokerowym wyrazem twarzy. Wszystko szło dobrze Wróciłem nad ranem. Zrobiłem śniadanie.
- Powiesz mi gdzie byłeś całą noc ?


~~~~*~~~~~
Dzisiaj tym razem ja dodaję rozdział. Zapraszamy do albumu. http://prisoners-album.tumblr.com/

11 maja 2014

Rozdział 16

- Musisz się przyzwyczaić. No wskakuj do łóżka.
- Czy jak znajdę pracę i będę miała pieniądze to będę mogła coś pozmieniać ? Kupić jakieś kwiaty, zasłony, dywany ?
- Po pierwsze rób co chcesz, po drugie nie musisz mieć pracy.
- Jak to nie ? Muszę..
- Nie musisz. - przykryłem ją kołdrą i pocałowałem w czoło. - Mamy pieniądze. Ale wiesz. Jak chcesz studiować, pracować czy cokolwiek to masz do tego prawo. Spij dobranoc. - zgasiłem światło i poszedłem do drzwi.
- A gdzie idziesz ?
- Na dół. Chcę żeby ci było wygodnie.
- Chodź tu.. Nie chcę spać sama. Będę się bała.  - Przebrałem się i położyłem obok niej. Po chwili zasnęła. Ja za nią. Rano obudziłem się pierwszy. Ubrany w jeansy zszedłem na dół. Wziąłem jabłko i usiadłem przed komputerem. Musiałem wykonać przelew. Wybrałem dom dziecka i dużą kwotę. Usłyszałem pukanie do drzwi. Nacisnąłem enter i jedząc owoc poszedłem do holu.  Wyjrzałem przez okno. Naczelnik policji. Co on tutaj robi ?
- Dobry - otworzyłem mu.
- Panie Tomlinson. - skinął głową.
- Skąd ta miła wizyta? 
- Chcieliśmy prosić, aby wrócił pan w szeregi policji. - Zakrztusiłem się jabłkiem.
- Słucham?
- Jest pan niewinny. Był pan jednym z naszych najlepszych ludzi. Chcemy, żeby pan wrócił.
- Zastanowię się. Dzięki za pamięć.
- Czekamy na wiadomość z Pana strony. - zasalutował i odszedł.
 Zajebiście - poszedłem do kuchni i zrobiłem śniadanie Mercedes.
- Louis.. - zbiegła przerażona na dół. 
- Słucham?
- Widziałam policję pod domem..
- Proponowali mi pracę.
- Przestraszyłam się.. - przytuliła się do mnie. Objąłem ją i pocałowałem we włosy. Posadziłem dziewczynę na krześle i podałem śniadanie.
- Dziękuję. Jadłeś ?
- Jadłem. 
- A co ? 
- Jabłko. - Zbeształa mnie wzrokiem. - Ale coś zjadłem. Zajęty byłem.
- Tylko się nie przejedz. Dzisiaj zrobię obiad i masz go zjeść. Co robiłeś ? 
- Przelewy. 
- Summer jest taka fajna. I dziewczynka jest cudowna.
- Tak to prawda. - posprzątałem. - Dobra idziemy na zakupy. Znaczy ty idziesz. 
A ty ?
- Ja pojadę z autem na przegląd.
- Ty i to Twoje auto..
- Trzymaj - rzuciłem jej kartę.
- Głupio mi tak..
- Przestań. - pocałowałem ją. - Co tam chcesz to sobie kupuj.
- Nic nie potrzebuję.. - oddała mi kartę
- Weź to. - oddałem jej. - Cokolwiek jak będzie trzeba to w razie czego masz. Mówiłaś o kwiatach, dywanach itd. Nie chcesz ?
- Powinniśmy wybrać to razem..
- Mogę z tobą iść ale ja się na tym nie znam więc będę na wszystko kiwał głową.
- Nie wiesz co Ci się podoba a co nie ? 
- Po prostu ważne żeby tobie się podobało.
- Możemy iść na kompromis.
- To znaczy ?
- No dogadamy się Lou.
- Ja i tak zgodzę się na wszystko. - Uśmiechnęła się i pocałowała mnie krótko. Moje słoneczko. Wziąłem ją za rękę i wyszliśmy. Rozglądała się dookoła jakby ciesząc się każdym liściem, drzewem. W końcu wreszcie była na wolności. Wzięła mnie za rękę.  Pocałowałem jej dłoń. Pojechaliśmy do sklepu. Przez całą drogę trzymałem dłoń na jej kolanie. Zaparkowałem auto i dałem jej całusa w policzek. Weszliśmy do sears'a.  Chodziłem za nią z białą karteczką i wypełniałem luki. Tam były napisane nazwy mebli, sprzętów i inny ozdób. Była taka przejęta tym wszystkim. Więc i ja nie mogłem marudzić.
- Patrz jakie super ! - rzuciłem się na duże poduszki. 
- Pasowałyby do salonu..
- No widzisz ? Jestem geniusz. - zaśmiała się i stanęła w miejscu.
- Coo ? - przyciągnąłem ją. 
 - Zobacz jakie ładne..- pokazała mi mebelki do pokoju dla dziecka.
- Tak, śliczne. Kiedyś jakieś wybierzemy. - Nic już nie powiedziała. wybrała pełno jakiś roślinek i tyle.
- To wszystko?
Dywany wybraliśmy, zasłony i firanki też. Rośliny są. Wszystko.
- To teraz jedziemy po ubrania.
- Ja nic nie potrzebuję Louis..
- Nie masz ubrań kochanie.
- Mam. Tylko w swoim starym mieszkaniu.
- I na pewno nie chcesz nowych ? 
- Nie chcę, żebyś wydawał na mnie swoje pieniądze.
- Co moje to i twoje.
- Przestań. Nie chcę być takim pasożytem.
- Nie jesteś żadnym pasożytem i shh - pocałowałem ją czule w usta.
- Ciężko pracowałeś na wszystko co masz.
- I chcę to dzielić z tobą.
- Ale..
- Ale nie dyskutuj ze mną. Co moje to i twoje i masz to zapamiętać. Tylko ten jakbyś chciała prowadzić Juniora to błagam ostrożnie. 
- Nie mogę prowadzić samochodu Louis.
- Nie masz prawa jazda. Okay.
- Po pierwsze. Po drugie jestem "niepoczytalna "
- Ale to niedługo zostanie zmienione. Chodź na lody - pojechaliśmy na jakiś deser i do Summer. Przecież obiecałem Darcy.
- Wujcio ! - dziewczynka ruszyła w moją stronę, ale potknęła się o własne nóżki. Najlepsze było to, że upadła, powiedziała bam, zaśmiała się i pobiegła dalej. Wziąłem ją na ręce i podrzuciłem.
- Cześć.- Summi wyszła z kuchni.
- Hej. - Mercy się z nią przywitała. 
- Aaa zjem Cie. - wycałowałem malutką. 
- Wujcio nie jedz ! Tatuś będzie tęsknił ! - śmiała się słodko.
- Patrz Mercy do ciebie przyszła.
- Ceść Melcy ! - pomachała jej i wyciągnęła rączki. Podałem ją na ręce dziewczyny. Spojrzałem na Summer. Coś jej jest.
- Pójdziecie na huśtawkę? - spytałem przenosząc wzrok na Mercy.
- Pewnie. - wzięła dziewczynkę i wyszły.
- I co jest ? Gdzie patrol 24/7 ? 
- Harry jest w pracy. Nic. - jest lato, a ona ma bluzkę z długim rękawem. 
- Zła odpowiedź.
- Napijesz się czegoś ? - unikała mojego wzroku.
- Siadaj - posadziłem ją na sofie. - W tej chwili masz mi powiedzieć co się stało.
- Kto Ci powiedział, że coś się stało ?
- Oczy mam i widzę. Mów, jezu no.
- Wkurzył się o to, że Darcy znalazła się obok Zayna. Zrobił awanturę. Nic więcej.
- Pozwól - zdjąłem z niej bluzkę, została w podkoszulku.
- Zadowolony ? - splotła ręce na piersi ukrywając przedramiona dłońmi.
- Widzę jego awantury. Wiesz co Summer? Nie będę ci już współczuć. Nie ma czego. Rób co chcesz dziewczyno. Ja ci powiedziałem jedno. On może się wyleczyć, ale wy swoje. nie ma sprawy - wyszedłem do ogrodu. Akurat Harry podjechał pod dom. Wysiadł z samochodu. Ciul ma podbite oko. Ciekaw byłem czy to jeszcze ja po wczorajszym. Podszedł do mnie. Miał też rozwaloną wargę. To nie ja.
Gwizdnąłem. Ktoś się postarał. I bardzo dobrze. Ja się do niego nie odezwę.
- Daaaarcy chodź tu. - podbiegła do mnie. Wziąłem ją na ręce kiedy się śmiała.
- Louis.. - powiedział cicho Harry. Popatrzyłem na niego i z powrotem zająłem się małą.
- Możemy pogadać ? 
- Raczej ja mam słuchać twojego monologu. Mów, mów.
- Nie przy dziecku. - Mercedes ją zabrała do Summer. Oparłem się o drzewo.
- Nie mam siły.. Chcę zniknąć. Nie chcę, żeby ona więcej przeze mnie cierpiała.. Wczoraj mnie pobiła..
- Summer! Jesteś moje guru! - krzyknąłem do niej i potem znów na niego spojrzałem. - Jak nie chcesz to idź na leczenie.
- Połamała mi żebra. Wykrzyczała mi prosto w twarz wszystko co jej zrobiłem. Nie było jej w domu przez całą noc, a ja nie mogłem nic zrobić.
- Bardzo dobrze zrobiła Harry. Po pierwsze traktujesz ją jak psa. Summer to, Summer tam to.Tego ci nie wolno i dlatego dostaniesz po dupie bo swojego pana nie słuchałaś.
- Nasze małżeństwo zawsze takie było. Ona robiła to czego ja chciałem bo to ja jestem tutaj facetem Louis.
- Nie masz prawa jej rozkazywać Harry - odparłem. - Też jestem facetem, ale nie traktuje Mercedes jak pracownika. Nie wyobrażam sobie, abym powiedział do niej Tego ci nie wolno, bo mi się to nie podoba.
- Nie chcę, żeby Zayn się do niej zbliżał po tym jak ją pocałował..
- Matko...Dobra, wszystko rozumiem. Ale to jest nasz przyjaciel. To był błąd.
- I moja żona wiesz ? Jak ty byś się poczuł gdybym ja pocałował Mercedes ? Ona odpychałaby mnie,a ja siłą wsadziłbym jej język do gardła ? 
- Wkurwiłbym się, ale to bym ci jeszcze wybaczył. Gorzej z tym jakbyś ją uderzył.
- A gdybym groził ci, że zgwałcę Twoją żonę i zabiorę dziecko ?
- Prawdopodobnie jesteś do tego zdolny, ale ja bym cię zabił.
- On mi to powiedział. Chciał tknąć moją Baby.
- On był naćpany.
- Bez Ciebie wszystko się zjebało. Cały gang. Nasza przyjaźń. Wszystko. Nawet związek Liama z Danielle.

2 maja 2014

Rozdział 15

- Bo ?
- Bo ty potrzebujesz czegoś czego ja Ci nie dam..
- Nie potrzebuję seksu.
- Byłbyś ze mną przez całe życie gdybym z Tobą nie sypiała ?
- Tak.
- I nie zdradzałbyś mnie ?
- Przecież cię kocham.
- Harry też kocha Summer, ma z nią dziecko, a ją zdradził..
- I do tego sypia z Summer, no widzisz. Różnie bywa. Nie jestem Harry.
- Nie chce żebyś się marnował..
- Przestań.
- Nie musisz cierpieć przez moje krzywdy.
- Przestań - powtórzyłem. Robiła się nudna. - Nie obchodzi mnie łózko.  - Wtuliła się we mnie i słuchała mojego serca. Pocałowałem ją we włosy.
- Kocham Cie Louis.
- Ja ciebie też kocham.
- Pocałujesz ? - Złapałem jej twarz i złączyłem nasze usta. Wplotła palce w moje włosy. Objąłem ją ramieniem w talii.

~*~

Siedzieliśmy na sali sądowej czekając na ostateczny wyrok. Trzymałem dłoń Mercy w swojej. Harry i Summer załatwili najlepszych prawników.
- Będzie dobrze.
- Z dostarczonej przez prawnika panny Parker analizy psychologicznej wynika, że w momencie dokonania zbrodni oskarżona była niepoczytalna. W związku z tym Panna Parker zostaje uniewinniona, lecz skazana na środek zapobiegawczy w postaci grupy wsparcia. - Świetnie. To i tak sukces. Uśmiechnąłem się do Mercy.
- Pana Tomlinsona uznaje sie za niewinnego dokonania czynu karalnego. Prawnik dostarczył alibi potwierdzone przez świadków oraz policyjny system monitoringu. W momencie dokonania zbrodni pan Tomlinson był w pracy. - spojrzałem na Summer. Złośliwy uśmieszek wkradł się na jej usta. Spryciula. Zadowoleni wyszliśmy z sądu. Wziąłem Mercy na ręce i zakręciłem.
- Zadowolony ? - Summer i Harry stanęli obok nas trzymając się za ręce.
- Jak cholera. A ty i tak masz wpierdol.
- Jedziemy po wasze rzeczy, a potem do domu. - Hazz poprowadził nas do auta.
- Do jakiego domu?
- Naszego. Obiecaliśmy Darcy, że przywieziemy wujcia. - moje kochane dziecko.
- Aaa, chyba że tak.
- Chodźcie. - wsiedliśmy do samochodu. Nie mogłem się doczekać, aby małą zobaczyć. Moja kruszynka. Pocałowałem Mercy w policzek. Ciągle się uśmiechałem. Byłem kurwa wolny. Zaczynamy z Mercy nowe życie. Gdy byliśmy u Hazzy bawiłem się z Darcy. Wymęczyła mnie. Dwulatka, a ma power jak diabli. Raz jest tu, raz tam. No i włazi na te schody. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Uznałem, że dostanę skrętu szyi. W końcu zasnęła na dywanie. Wziąłem mojego aniołka na ręce i usiadłem na kanapie. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło. Stęskniłem się za tym maleństwem. - Wujcio.. - mruknęła przez sen i mocniej się przytuliła. Summer obserwowała nas z uśmiechem. Moją uwagę przykuła czerwona plama na jasnej kanapie. Harry podążył za moim wzrokiem i spuścił głowę. Aż tak ją zlał ? Zacisnąłem zęby i nie odezwałem się na ten temat. Mercedes wpatrywała się w Darcy z uśmiechem. Malutka jest śliczna.
- Nie oddam jej przez najbliższe dwie godziny - zastrzegłem. Spojrzałem na Harry'ego. - A nawet przez cały dzień.
- Przypuszczam, że ona Ciebie też nie puści. - Summer przykryła Darcy kocykiem.
- No pewnie.
- Zrobię coś do jedzenia. - Summer zniknęła w kuchni, a Hazz zakrył krew na kanapie jakimś kocem. Mercedes usiadła obok mnie. Uśmiechnąłem się do niej.
- Adoptujemy.
- Jeżeli mówisz o mojej córce Louis to lepiej to cofnij. - mruknął Harry obserwując swoje dziecko.
- Nie no stary. Nie mówię o Darcy. 
- Mogę ją potrzymać ? - spytała cicho Mercy. Podałem jej Darcy. Dziewczynka wtuliła się w jej włosy i coś mruczała przez sen. Bardzo słodko wyglądały. Zrobiłem im zdjęcie. Summer przyniosła jedzenie. Jezu. Wziąłem Darcy i poszedłem zanieść ją do pokoiku. Stałem nad jej łóżeczkiem.
- Louis chodź. - Summer przyszła za mną. Musiałem spytać o tą krew.
- Co to za plama na kanapie ?
- Umm.. wino. - kłamie.
- Summer?
- Moja krew, a co ma być ?! 
- Nie krzycz, dziecko śpi.
- Chodź tu. - poszliśmy do ich sypialni.
- Wytłumacz tą krew.
- Harry mnie uderzył i to krew z łuku brwiowego.
- Za dużo krwi z łuku brwiowego. Summer ja byłem śledczym. Nie rób ze mnie idioty. - Odchyliła koszulkę i pokazała mi bliznę na plecach.
- Rzucił mną o szklany stolik.
- Nie no zajebiście. - zbiegłem na dół.
- Louis przestań.. - złapała mnie za ramię.
- Puść mnie. Harry chodź tu ! 
Co tu się dzieje ? Kochanie ? - Styles podszedł do nas.
- Mówiłem, że masz wpierdol? Mówiłem. - podwinąłem rękawy koszuli.
- Przestań.. - Mercedes złapała mnie za ręce, a Summi zasłoniła Hazze.
- Poczekaj Summer, bo może zaraz znów wylądujesz na SZKLANYM STOLIKU. Lepiej się odsuń.- Oczy Harry'ego pociemniały.
- Wiesz co teraz zrobię? Najpierw ci wjebię, a potem zaciągnę na leczenie do ośrodka.
- Przestań Louis. - Summer gładziła jego policzki. Głupia. Odsunąłem ją od niego. Mercedes grzecznie przestawiłem obok. Najpierw dostał w brzuch. Uważałem na splot słoneczny, bo mógł mi tu umrzeć. W sumie dostał w twarz pięścią i kilka razy w brzuch,. Potem pociągnąłem go za koszulę i wsadziłem do auta sam do niego wsiadając. Nawet z nim nie dyskutując zawiozłem kretyna do ośrodka. Już prawie tam byliśmy kiedy on zgasił silnik i uderzył mnie mocno w tył głowy. Potem czułem tylko jak przerzuca mnie z siedzenia kierowcy i odjeżdża. Ocknąłem się w jego domu. Głowę miałem na kolanach Mercedes. Summer czyściła rany Harry'ego. I tak tam trafi. Ja się do niego nie odzywałem, ale jedno było pewne. Pójdzie na leczenie. Wstałem i wyszedłem zapalić. Ona jest tak głupia czy tylko taką udaję? Harry mógłby ją zabić, a ona mu buty wycałuje.
- Louis. - usiadła obok mnie. - Ty tego nie rozumiesz. To moja wina.
- Zamknij się. To jego wina.
- Ja go sprowokowałam. To ja jestem winna. - pod dom przyjechał znajomy mi samochód .
- Louis ! - Nialler się na mnie rzucił. Dosłownie. 
Odepchnąłem go. 
- Posłuchaj mnie dziecko. - spojrzałem na Summer. - Prowokacja a czyn to co innego. Jest debilem i cię bije a ty jesteś na każde zawołanie. Jak masz dalej się tłumaczyć jako winna to się nie odzywaj. Cześć Niall - poklepałem go po plecach.
- Zejdź z niej i Hazzy. To Zayn jest tu winny Louis. - jak na zawołanie mulat podjechał pod ich dom. 
- Winny jest Harry. Nie panuje nad sobą.
- Już panuje. Bardzo się zmienił. Chodź lala. - blondyn podniósł ją ze schodków i weszli do domu. Dokończyłem papierosa i do ogrodu wybiegła Darcy. Wziąłem ja na ręce.
- Wujku, a kochas mnie ? - podszedł do nas Malik
- Tak. 
- Cześć Tommo, Darcy. - mała mu nie odpowiedziała. Dziwne. 
- Cześć. - odpowiedziałem. - Przywitaj się z Zaynem.
- Tatuś nie pozwala.. - szepnęła mi na ucho.
- Przywitaj się. Przecież tatuś cię nie uderzy.
- Ale będzie zły.. tatuś mnie nie bije. Kocha mnie i mamusię.
- Nie wątpię. To tylko pomachaj. Bądź grzeczna.
- Louis. - Summer podbiegła i zabrała mi Darcy. - Mała powiedziała, że tatuś jej zabronił. Nie zrozumiałeś ?!
- Pojebało was do końca. - wziąłem małą i posadziłem na huśtawce. Jedno gorsze od drugiego.
- Cześć Summer.
- Uważaj bo ci odpowie. Mąż jej zabronił. - powiedziałem tonem Stylesa.
- Cześć Zayn. - włożyła w to chyba cały jad jaki w sobie miała.
- Chowaj się bo nas pobije.
- O co ci chodzi? - spytał ją.
- Dobrze wiesz. To przez Ciebie mnie pobił. To Ty dałeś mi narkotyki w piciu.
- Właśnie. Pobił cię. Udowodniłem tylko, że nie miał prawa.- o tak mam sojusznika. Nie wyobrażam sobie abym mógł kiedykolwiek Mercy coś nakazać czy zarządzić. Mogę doradzić lub namówić, ale nie zmuszać. No i na pewno jej nie grozić. 
- Prawie rozwaliłeś moje małżeństwo Zayn. - wzięła Darcy i poszła do domu. Styles już stał na górze schodów. Podeszła do niego. Przyciągnął ją i pocałował w czoło, a potem wziął Darcy i weszli do domu.
- Nie przejmuj się. Chociaż to było chamskie.
- To trwa już kilka tygodni. Tylko Liam ze mną gada.
- No i ja.
- Taa.. Chodźmy tam. - Weszliśmy do środka. Niallowi i jemu przedstawiłem Mercedes. Styles trzymał za rączki Darcy stojącą na jego stopach. Usiadłem obok Mercy i objąłem ją ramieniem.
- Możemy już iść? Zmęczony jestem. - spytałem ją cicho.
- Dokąd iść ?
- Nie martw się oto. Mam dom.
- Więc chodźmy.  - Pożegnałem się z każdym po kolei. Podrzuciłem Darcy do góry i pocałowałem w nosek.
- Nie ma za co Louis. - powiedziała sarkastycznie Summer. Pocałowałem jej policzek i szepnąłem do ucha. - ty wiesz że dziękuję. Jak się coś stanie to mów. A ty słodziaku śliczna jak mamusia. - Sunny uśmiechnęła się i wzięła Darcy. Podała mi kluczyki.od auta. - Stoi na podjeździe.
- Moje auto! - wyleciałem z domu. - moje kochanie- przytuliłem się do maski.
- Wujcio wlóć ! - mała płakała na rękach Summi. Matko ją chcę spać. Łeb mnie boli, przez jej popierdolonego ojca ale jej nie odmowie. Wróciłem do niej. - Przyjadę jutro.
- Obiecas ?
- A czy ja kiedyś okłamałem moją królewnę?
- Nie. Papa wujcio ! - pomachała mi i weszła na ręce Stylesowi. 
- Papa skarbie. - zaśmiałem się i wziąłem za rękę Mercedes. Poszliśmy do mojego samochodu. Mój skarb.
- Ładne auto..
- Piękne. Cudowne. Idealne.
- Zaczynam być zazdrosna. - zaśmiała się.  Pocałowałem ją długo w usta.
- Więcej uczucia włożyłeś w tulenie maski. - znów się śmiała.
- No bo tęskniłem za juniorem.
- Rozumiem.. - odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę mojego domu. Był dość duży z mega ogrodem. Muszę mieć gdzie grać w piłkę. Kiedy tylko wjechaliśmy na posesje opadła jej szczęka.  - Jak ci się nie podoba to wiesz możemy kupić inny.
- Jest.. whow..
- Chodź- wziąłem ją za rękę i poszliśmy do środka. Rozglądała się zaciekawiona. Summer musiała tutaj posprzątać. Pokazałem jej wszystko. Cztery sypialnie, biuro, siłownia, basen, muzyczny, kuchnia i kilka łazienek. Jadalnia i salon.
- Whow.. ten dom jest taki wielki.. - trzymała moją rękę.
- Błagam chodźmy spać. 
- Ja.. chciałabym wziąć prysznic..
- Jasne. Wybierz sobie łazienkę. 
- Wszystko jedno chcę tylko się umyć.
- No to mówię że wybierz. - dałem jej piżamę. Summer to kupiła.  Poszła do pierwszej, którą spotkała. Jest jakaś dziwna. Ja poszedłem do kuchni. Wziąłem butelkę wody i położyłem się w salonie na sofie. Zamknąłem oczy. Niedługo później poczułem czyjąś obecność. Otworzyłem jedno oko. Mercy stała przygryzając wargę.
- Co kochanie?
- Już. - bujała się na stopach. Wstałem i zaprowadziłem ją do jednej z sypialni. Czemu jest taka dziwna ?
- No co jest?
- Nic.. źle się tutaj czuję
- Tutaj nie mieszkała Eleanor.
- Nie o to chodzi. Nie czuje się jak w domu.. przepraszam..