~*~
- Ta, no więc. - wyciągnąłem rękę z kopertą do Harry'ego. -
Trzymaj.
- Co to jest ?
- Zaproszenie.
- A. Dziękujemy. - Przyciągnął do siebie Summer i uśmiechnął
się do mnie. Ostatnio ona przygaszona taka.
- Cho na moment - pociągnąłem go do ogrodu. Zimno, ale nie
ważne. - Gdzie ta nieznośna kobieta?
- Summer jest inteligentna, wystarczyło z nią porozmawiać.
Wtedy miała okres. - zaśmiał się.
- Dzięki Bogu.
- Na Ciebie ma focha bo mi się wymsknęło co o niej
powiedziałeś..
- Jesteś głupi.
- No bo tak się na mnie patrzyła.. Musisz z nią pogadać.
- Ja nic nie muszę - westchnąłem i poszedłem do niej. - No
co rozpieszczona królewno? Foch forever z przytupem? Pomijając to, że słowo
Foch znaczy zupełnie co innego...
- Och, ach, zazdrosny bo ty Mercedes nie umiesz zapewnić takiego życia jakie mi zapewnia Harry ? Dupa Cie swędzi jak patrzysz na to co
ma on, a czego nie masz Ty, na przykład własne dzieci ?
- Nie. - pokręciłem głową. - Właśnie, oto chodzi że nie. I
tym się różnimy słoneczko. Ona nie potrzebuję wszystkiego czego jej się
zapragnie aby potem to odłożyć. Nie potrzebuje mieć pięciu aut i tysiąca par
butów. Nie zazdroszczę tego jak wychowujecie własne dzieci. A i jeszcze jedno w
dupie mam czy Miki urodziła Mercy czy nie. - dodałem i wyszedłem.
- Zawsze przypierdalasz się do mnie Louis. To, że Harry
kupuje mi dużo rzeczy nie znaczy, że jestem rozpieszczona. Ale nigdy tego nie
zrozumiesz.
- Czasem się tak zachowujesz więc sorry.
- Nie musisz ze mną przebywać i na waszym ślubie też mnie
nie będzie. - a Mercy mnie zabije.
- Teraz będziesz robić przedstawienia nie? - posłałem jej
idiotyczny uśmiech. Brakowało mi do niej słów. - Zachowujesz się jak dziecko
Summer. Możesz nie być, ale to nie mnie zranisz - warknąłem i poszedłem do
domu. Jezu jebana mnie już wkurwia. Kocham ją ale ręce mi opadają Oczywiście Mercy już czekała na mnie z kazaniem i musiałem
wrócić i Summer przepraszać. Jak mnie wkurwi to ją rozszarpie.
I ona nie zachowuje się jak dziecko?! Już jej poskarżyła.
Szkoda, że nie dodała " Louis się wkurzył, bo ja zachowywałam się jak
idiotka". nie, ona jest święta. Drzwi otworzyła mi Darcy.
- Cześć Darcy - pocałowałem ją w czoło i dałem lizaka. Potem
poszedłem do tej niuni. Prasowała koszule Harry'ego.
- Musiałaś na skarżyć nie?
- Nie ja, tylko Harry. - wzruszyła ramionami.
- Ja pierdole -co za rodzina.
- Po co przyszedłeś ?
- Mam cię przeprosić.
- Aha.
- Ta, chociaż nie tylko moja wina.
- Rób co chcesz Louis. Na mnie nie masz już co liczyć.
- A no tak. Bo powiedziałem prawdę.
- Nazwałeś mnie snobistyczną więc.. od dzisiaj w stosunku do
Ciebie taka będę. - wzięła Darcy za rączkę i zaprowadziła do salonu.
- Ale ty ciągle taka jesteś.
- Tylko w Twoich oczach Louis. Chcesz wiedzieć co o Tobie
myśli większość ekipy ? - prychnęła tylko.
- Słuchaj, ja się nie mam zamiaru z nikim kłócić bo to nie
jest przedszkole. Z tobą tęż nie. Tylko o jedno cię proszę. Nigdy nie wmawiaj
mi, że czegoś ci zazdroszczę.
- To nie są moje słowa Louis.. - syknęła. Wygląda na słodką,
ale ma w sobie bardzo dużo jadu.
- Więc ich nie powtarzaj. Lubisz się tak kłócić? Sprzeczać?
Ja nie.
- Masz widoczny problem z moją osobą o ile nie rodziną.
Zejdę Ci z drogi. Pokaż wszystkim jaki jesteś zajebisty.
- I znowu zaczynasz. Nie mam z tobą problemu! Po prostu bądź
Summer. Tą którą wszyscy uwielbiają, a nie tą zimną która piszczy na widok
zakupów. - mruknąłem patrząc na nią. Obok mnie stanął Harry, który milczał. Po
prostu patrzył. - Proszę. - Patrzyła na niego i na mnie.
- Bądź Louisem, który śmiał się
bez powodu i każdemu poprawiał humor, a nie Louisem ' Dajcie mi spokój,
nienawidzę świata. '
- Kim dzisiaj jesteś?
- Sobą.
- Tak ci najlepiej.
- Ale nadal nie wiem kim jesteś ty.
- To ja tez będę sobą - wyciągnąłem ręce. Przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czoło zamykając w ramionach.
- Powiem ci, że ładnie pachniesz.
- Nie podrywaj mnie, mam męża. - wróciła.
- Nie musi o niczym wiedzieć - szepnąłem konspiracyjnie.
- Musi ! - wskoczyła mu na ręce. Podszedłem do Darcey i pocałowałem ją w czoło, a potem
pożegnałem sie i wyszedłem. No i znów spacerek do domu. Super.
~*~
- Weź te ręce kobieto - mruknąłem do mamy. Osmy raz mi
poprawiała marynarkę.
- Uspokój się Louis.
- To weź te ręce.
- Chcę pomóc .
- Robisz to ósmy raz. Dziękuję. - Westchnęła.
- Jestem z Ciebie bardzo dumna.
- Czemu?
Kościół podczas ślubu Mercy i Louisa :) |
- Bo jesteś moim synem.
- No dobra, dobra. Ugh - popatrzyłem w lustro. Ja w
garniturze?! Tylko 30 minut, Summer by mnie nie okłamała. Wyszedłem z domu i pojechaliśmy do kościoła. Mercedes nie widziałem.. Jezu.. Czemu ja się stresuję. Pod budynkiem spotkałem brata. Podszedłem do niego i
wymieniliśmy parę zdań.
- Powiedz mi, że nie zaprosiłeś mojej matki ?
- Inne pytanie. - Jęknął i poprawił krawat.
- Też cię kocham. Patrz - wskazałem na mercedes który
podjechał. - Powiedz tylko, że nie wygląda ładnie.
Najpierw wysiadła Summer. Oczywiście odstawiona jak milion
dolarów. No ale przykro mi nie mogłem dzisiaj podziwiać jej. Za to słysząc głęboki oddech Harry'ego za moimi plecami
stwierdzam, że ktoś się nią będzie zachwycał.
Mikayla <3 :) |
- Dobra weź, bo zawału dostaniesz.
- Taa ? To spójrz.. - opadła mi szczęka. Mercy..
- Tlenu..
- A ze mnie się śmiałeś. - Darcy i Miki szły przed nią i rzucały płatki róż.
- Ale ona to ona.
- Zamknij się już. - prawie do nas już podeszły. Jakoś
intuicyjnie zaproponowałem jej swoje ramię.
Marsz. Muzyczka. Tam tam da da i te sprawy. Mercy była szczęśliwa. No i ja przez to też. Przecież to wszystko dla niej.
- Czy ty Louis Tomlinson bierzesz za żonę Mercedes Parker i
ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz,
aż do śmierci ?
- Tak.
- Czy ty Mercedes Parker bierzesz za męża Louisa Tomlinsona i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz,
że go nie opuścisz, aż do śmierci ?
- Tak. - No i obrączki.
- Harry... - Wziąłem obrączkę mamrocząc tylko do Mercedes. - Mała, przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i
Ducha Świętego. Amen. Zrobiła to samo.
- Może Pan pocałować pannę młodą.
- No to chodź - przyciągnąłem ją i pocałowałem przechylając jej ciało na swoją rękę. Ludzie klaskali, a ja byłem szczęśliwy. Jestem żonaty. Nie
sądziłem. Wyszliśmy z kościoła. Obejmowałem ją ręką. , zaczął padać
śnieg. No w wieku 30 lat ślub nie tak źle. I zjebał mi się humor. Zayn obejmując Lottie rozmawiał z
moją mamą.
Zapraszam do czytania i komentowania kolejnego bloga mojego i Skyfallgirl ;)
http://come-to-me-baby-story.blogspot.com/
+ do końca prisoners zostało około 13 tysięcy słów hahaha ;D
super;)
OdpowiedzUsuńCudowny ;3
OdpowiedzUsuńNie proszę noe kończ jeszcze tego bloga bo.on jest niesamowity i proszę dodaj szybko.następny
OdpowiedzUsuńFantastyczny...trzymaj tak dalej
OdpowiedzUsuń#Kate
jeju wzięli ślub <3 super :3
OdpowiedzUsuńMmm... boski rozdział *.* Taki słodki <33 Hahha i ta kłótnia Summer i Louisa xd Czekam z niecierpliwością na next. Pozdrawiam;**
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKocham!
OdpowiedzUsuńCudowny ślub!
Kocham Twój Blog...
czekam na next'a <3 :*
zapraszam do mnie...
http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com
wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com
hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com
Boskii..<3
OdpowiedzUsuńCudowne.
OdpowiedzUsuńextra :)
OdpowiedzUsuńJeeej
OdpowiedzUsuń13 tysięcy słów to ile? XD
OdpowiedzUsuńDwa rozdziały? Trzy? Cztery? Pięć? Jeden?
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńProszę nie kończ, a jeśli to zrobisz to zacznij nowy, kocham Twoje opowiadanie, buziaki
OdpowiedzUsuńBede szczrsliwa nawet z 10 slow kochanie
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzyli ile rozdziałów? Nie kończ jeszcze, albo zacznij kontynuację lub coś podobnego. :'(
OdpowiedzUsuńObiecuę, że na ostatnim rozdziale się porycze!
Tu chyba jest około 800. Pogubiłam sie w obliczeniach. Może jakieś 10 rozdziałów będzie. Nie mniej jednak ile masz tych rozdziałów ???
OdpowiedzUsuńPiękny , Piękny ,Piękny rozdział !!
OdpowiedzUsuń