Obudziłem
się w domu, na maksymalnym kacu. Hazzuś mnie
odwiózł. Jaki on kochany. Powleklem się po tabletki.
- Pijak.
- Och
naprawdę? - syknąłem.
- Wyobraź
sobie.
- Witaj w
klubie.
- Mnie nie
wnosili do domu w 3 !
- Bo ja nie
ważę 50 kilo. Już wiesz jak się czułem. Tyle że ją nie jestem matką i głównym
autorytetem.
-
Wzruszające wystąpienie.
- Dziękuję.
- wyszedłem z kuchni.
- Nie ma za
co ?! - Wziąłem
córkę i wyszliśmy na spacer. Bawiła się w piasku gdy ja paliłem szluga, a
cholera mnie trafiała . Jak ja mam
do niej mówić ?! Kurwa.
- Tatuś na
huśtawkę! - Darcy. Harry wyglądał jakby go za męczarni wyciągnęli. Posadził ją
i kołysał. Nawet mnie nie zauważył.
- Ciesc
wujek - Miki się z nim przywitała.
- Oo.. Cześć
Mikayla. - usiadł koło mnie zostawiając dziewczynki w piaskownicy.
-
Papieroska? - wyciągnąłem rękę.
- Wiesz, że
nie palę. Sunny by mnie zabiła.
- Aha.
Słuchaj się bab dobrze wyjdziesz.
-
Przeszkadza jej to, a ja to szanuję. Poza tym to chce mi się rzygać, więc nie
ryzykuję.
- Jezu weź
się nie tłumacz. Gadam bo mnie każda baba kurwa wkurwia . Oprócz tych tam - pokazałem
na piaskownice
- Co tym
razem Mercedes zrobiła ?
- Jak się
dopierdoliłem że pijana wróciła to nic się nie stało.
-
Kontynuując ?
- Ale jak ja
pijany wróciłem to kurwa grób sobie mogę kopać.
- Tak zawsze
jest Lou.
- Wiem i
dlatego coś mi się robi.
- Nie mam
takich problemów.
- Taak kop
leżącego. Proszę. Co tam.
- Wybacz.
- Nie wazne.
- schowałem twarz w dłoniach.
- Też masz
kaca ?
- Wielkiego.
Kto mnie wnosił ?
- Nialler i
Liam.
- A mówiła,
że we trzech.
- Zayn
asekurował. - Zacząłem się
śmiać. - Podziękuję im. Potem. Jak tam gang?
-
Nienajgorzej.
- Jak
będziecie potrzebować pomocy to powiedz. Mam dostęp do wielu baz.
- Wróć.
- Wolałbym
nie.
- Dlaczego ?
- Bo co
chwila się żarliśmy.
- Teraz jest
spokojnie.
- Szefowanie
ci wychodzi.
- Nie
bardzo.
- Tobie?
Harry błagam. To nie ten budynek - pokazałem na jego firmę którą widać z końca
Londynu. - jest mój.
- I tamten -
z dumą wskazał drugi budynek.
- Weź się
nie odzywaj. Już osiągnąlem dno, więc niżej spaść ne mogę.
- Wujcio. -
przybiegła Darcey.
- Tak królewno?
- wziąłem ją na jedno kolano.
- Kocham
wujcia.
- Aww, ja
ciebie też kocham Darcy. - Przytuliła
się do mnie. Mikayla
wytarła rączki z piasku i też do nas podeszła. Wziąłem ją na drugie kolano. Darcy już coś przestało pasować i poszła do ojca.
- Zazdrość.
Czysta zazdrość.
- Odczep się
od mojej księżniczki proszę ?
- Ja się nie
czepiam człowieku. Dzieci tak mają. O ja pierdolę powiedz że to nie moja matka. - zobaczyłem
kobietę obok placu zabaw.
- Nie
przeklinaj i tak, to Twoja mama. - jeszcze jej pomachał.
- No co ty
robisz?!
- Witam się.
- Powalilo
cię? - zasłoniłem twarz ręką.
- Idzie
tutaj. To my spadamy. - wstał.
- Uwierz, że
zrobię to samo. Chodź Miki. Pa Darcy - ucałowałem jej czoło i szybko wyszedłem
drugim wyjściem placu zabaw. O nie nie. Ja dzisiaj z moją matką gadać nie będę. Słyszałem
gdzieś dalej śmiech Darcy. Pewnie się ze mnie zbijają z Harrym. Ale ja wolę
nie ryzykować. Wróciłem do domu. Dziecko posadzilem na dywanie. W pośpiechu
zbierałem wszystkie ubrania i zabawki.
- Mogę
wiedzieć co robisz ? - Mercedes patrzyła na mnie jak na debila.
- Sprzątam
nie widać? Kurwa- na czymś się prawie wyjebalem.
- Pomóc Ci ?
- Zrób
obiad. Jakiś super świetny. I ubierz kieckę. Błagam.
- A powiesz
czemu ?
- Matka.
- Ouu..
okej. - No i po
dwóch godzinach przylazła.
- Louis jak
Ty wyglądasz ?!
- Taa cześć
- wpuściłem ją.
- Nie
mówiłeś, że masz dom.. i dziecko. - stanęła jak wryta w drzwiach od salonu.
- Dom to ja
mam od dawna. Tylko Elka tu nie mieszkała. No mam. I dziewczyna też mam. To
Mikayla a to Mercedes.
- Nie mów o
Eleanor z taką pogardą. Jestem Johannach. - wyciągnęła rękę do Mercy.
- Będę.
Zdzira jedna - Mruknąłem. Mercy uścisnęła jej rękę.
- Mercedes.
- Napijesz
się czegoś ? - zapytałem z fałszywym uśmiechem.
- Wody i nie
krzyw się tak. - Trzymając nerwy na wodzy poszedłem do kuchni. Aż huknęło gdy
wyjmowałem szklankę z szafki. Potem z trzaskiem ją zamknąłem. W salonie pewnie
brzmiało to tak.jakbym prowadził wojnę domową talerzami.
-
Tata.. kto to ? - Miki weszła do kuchni
i szeptała.
- Moja mama,
czyli twoja babcia.
- Nigdy nie
miałam babci..
- A teraz
masz.
- Das socek
?
- Już
kochanie - podałem jej kartonik i poszliśmy do salonu. Wyciągnąłem rękę z wodą
do matki.
- Cuda się
zdarzają nie umiem ich wytłumaczyć. Ale nie byłem samotny. Miałem obok.siebie
cudowną El. - usiadłem z małą na kanapie. - A tak serio to nie ważne. Było
minęło.
- Jestem
Twoją matką Louis. Wiem, że nie taką, jaką chciałbyś mieć, ale nadal nią
jestem.
- No ja o tym wiem.
- Nie wiesz
co u Summi ? Widziałam się i z Harrym i Darcy. Mała cudowna.
- Dobrze.
Będą mieć dziecko. Podziel się - wziąłem sok od córki.
- Tata! -
zaśmiała się wchodząc mi na kolana. Uśmiechnąłem
się do niej, napiłem i oddałem, jeszcze całując dziewczynkę w czoło.
- Ile masz
lat słońce ?
- Tsy.
- Louis, a
jak to możliwe ?
- Adopcja. - Wypluła
wodę.
- Możemy pogadać na osobności ?
- Noo-
poszedłem z nią.
- Jaka kurwa
adopcja ?! - syknęła
- Coś ci
przeszkadza? - uniosłem brew.
Rozdział cudo *.* per-fect :* pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńcudoooooooooowny
OdpowiedzUsuńOooo super <3
OdpowiedzUsuńZajebisty.. ;**
OdpowiedzUsuńzarąbisty
OdpowiedzUsuńSłuchajcie to najlepsze ff o Louisie...jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńDzięki za to opowiadanie
Uwielbiam ten rozdział. Uwielbiam całego tego bloga. Uwielbiam wszystkie twoje blogi. Uwielbiam całą Ciebie *.* Kobieto co ty ze mną robisz xdd
OdpowiedzUsuńNie usuwaj My Black Angel. Gdy to zrobisz ja tego nie przeżyję. Zobaczysz zrobi ci taki Paranormal Activity że się posrasz xd Tak wiem jestem dziwna.
Zwykle nie pisze na twoich blogach tak długich komentarzy, ale teraz mnie jakoś tak wzięło.
Pozdrawiam :*
P.S. Nie przejmuj się tymi hejtami na My Black Angel. Pamiętaj, że my czytelnicy jesteśmy z tobą ;*
ja pierdziele ale akcja
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny *-*
super;)
OdpowiedzUsuńZła mamusia xd genialny <3<3<3
OdpowiedzUsuńSuper ! Szybko next :-)
OdpowiedzUsuńkiedy piszecie dialogi to dopisujcie coś w stylu "powiedziałem" , "odparł Harry" , "zapytała Mercedes" bo bardzo łatwo się pogubić kto co mówi
OdpowiedzUsuńnie polubilam matki lou.
OdpowiedzUsuńUuu...
OdpowiedzUsuńWyczuwam kłótnię.
Czekam na nn.
Oj juz jej nie lubie
OdpowiedzUsuńŚwietne. :) /M.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział !!! Mercy !
OdpowiedzUsuńRozdział super <3 Ale wiesz fajnie by było gdyby Louis był bardziej stanowczy, wprowadziłby jakieś zasady czy coś.. żeby się więcej działo ;D a i żeby było więcej Mercy ! ;>
OdpowiedzUsuńNie chodzi mi tu żeby krytykować tego bloga czy coś bo jest zaje**sty <3 tylko poprostu chce Ci doradzić ;>
:*
OdpowiedzUsuńJezu świetny <3
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuń<3 !
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń