20 czerwca 2014

Rozdział 21

Wkurwiłem się. Pojechałem do Harry'ego. Leżała na kanapie. 
- Co odwalasz? - stanąłem nad nią.
- Jak się zmienisz to porozmawiamy. Mam dość tego, że ciągle się dąsasz, o wszystko denerwujesz, a w towarzystwie zachowujesz jakbyś był lepszy od innych.
- Wcale nie. Dąsam? Nie. Nienawidzę jak każdy usilnie próbuje mnie nakarmić.
- Bo się o Ciebie martwimy, ale tego też nie umiesz docenić.
- Umiem. To choroba.
- To się lecz.
- Ale żyje. To tylko jedzenie. Nie przesadzajmy. Postaram się ale nie wymagaj że będę jadł wszystko i dużo od razu.
- Chodzi o Twoje zachowanie.
- Wiem że nie jest najlepsze ale mam problemy.
- Od tego masz mnie, miałeś Harry'ego.
- Harry był na leczeniu - wziąłem ją na kolana.
- A teraz nie chce z Tobą rozmawiać bo zachowujesz się jak frajer
- Jezu bo wyszedłem ? Tak bo nie miałem humoru. Więc nie chciałem psuć imprezy
- Jak zwykle. A pomyśl jak poczuł się Harry, Darcy, Ja ? - Pocałowałem ją we włosy. 
- Masz rację. - położyłem ją i wstałem.
- Harry poprosił mnie, żeby była matką chrzestną ich dziecka. Summi jest w ciąży, ale na to też pewnie nie masz humoru.
- No to fajnie że jest.
- Aż szalejesz z radości.
- No cieszę się. To nie ja ojcem będę więc to nie ja mam szaleć. Nie wchodźmy w paranoje.
- Czyli teraz to moja wina tak ?! Przepraszam, że nie mogę dać Ci dziecka !
- Nie? O nic cię nie obwiniam. - powiedziałem spokojnie.
- Czy ja kiedyś wspominałem że chcę dziecka? Zalilem się? Zmuszalem cię?  Nie. - Rozpłakała się. Jezu..
Usiadłem i ją tuliłem uspokajając. - No nie płacz. Nie masz powodu.
- Mam.
- Jaki? 
- Taki, że nigdy nie będę miała takiego życia jak Summer.
- No to dobrze. Nie chcesz być bita.
- Harry bezgranicznie ją kocha. Popełnił błąd.
- Wiem. Poczekaj. Nie będziesz mieć życia jak Summer bo?
- Bo nie będę mieć dzieci.
- To adoptujemy.
- Nie dostaniemy dziecka.
- Dostaniemy. Skarbie ja jestem policjantem.
- I siedziałeś w więzieniu
- I nadal mogę dużo.
- Ja siedzialam i do tego jestem ' niepoczytalna '
- Nie martw się. Chodź - zabrałem ją autobusem do domu.
- Gdzie samochód ? Zostawiłeś gdzieś ?
- Tak.
- Mhm.. Rozumiem. - Wróciliśmy do domu. Od razu zasnęliśmy. Byłem bardzo zmęczony.
Rano zrobiłem jej śniadanie i pojechałem do pracy. Oczywiście zatrzymałem Stylesa za szybką jazdę.
- Daj mi ten mandat.
- Za dużo roboty. - zresetowałem radar. - Jedź, jedź.
- Dziękuję, panie inspektorze.
- Gratuluję drugiego dziecka.
- Dzięki.
- Aha no i nie bądź zły. Wolałem zostawić was w miłym towarzystwie.
- Fajnie było się przyjaźnić. - wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.Prychnąłem tylko. Po pracy pojechałem w ulubione miejsce i później na spotkanie z gangiem. Harry dużo gadał ja się tam nie wtrącałem. - Nudne to. Chcecie to się bawcie w okradanie. Proszę. Styles jesteś szefem - zostawiłem broń i wyszedłem. Gdzie jest.moje auto?! Harry pewnie pomógłby mi szukać, ale jest na mnie zły. Może Sunny ?
Przeszedłem się tam gdzie je zostawiłem. Wsiadłem i wróciłem do domu. Mercedes już czekała na mnie z obiadem. Super. 
- Cześć kochanie.
- Hej. chodź jeść
- Jak muszę - poszedłem do kuchni.
- Musisz musisz. - przyznam, że pachnie i wygląda ładnie. Zjadłem wszystko. Nawet deser.
- Wiesz, że byłam dzisiaj z Summer i Darcy u dentysty. Malutka była przerażona ! - i tak przez 40 minut słuchałem o biednej Darcy i jej przygodach. Gdy w końcu skończyła poszliśmy na górę. Mała się kapala, a ja sprawdzałem swoje konto. Harry dbał o moje finanse bo jest więcej niż wcześniej. A podobno zły był. Wiem, że wraca jutro do ośrodka. Mercedes wróciła z łazienki i ku mojej wielkiej radości przypomniała jej się jeszcze jedna historia z Darcy w roli głównej. Zasnąłem w połowie opowieści. Chyba wiem co muszę zrobić, żeby przestać rzygać Darcy. Właściwie to mi się to przyśniło. Gadaliśmy z Mercedes o adopcji. Trzeba się tym zająć. Jak najszybciej bo powoli obrzydzają mi moje ulubione dziecko.
- Mercedes idę do pracy. Potem pojedziemy do domu dziecka. Zorientujemy się co i jak.
- I tak nie dostaniemy dziecka.
- A ty możesz raz myśleć pozytywnie? Dziękuję .- wyszedłem. Kogo złapałem za przekraczanie prędkości ? Styles. Ale tym razem inny Styles.
- Wczoraj twój mąż dzisiaj ty. Błagam.
- Louis za 4 minuty mam bardzo ważne spotkanie ! Dawaj mandat i mnie nie ma !
- No więc...Proszę dokumenty. - Podała mi wszystko z miną mordercy.
- Złość.piękności szkodzi. Diabeł się cieszy gdy się człowiek spieszy.
- Louis chodzi o 4 miliardy. Pomyśl sobie co zrobi mi i Tobie Harry jak się dowie.
- Harry i Harry. Jedź dziecko. - wypisałem jej mandat i puściłem. Ciekawe gdzie małą zostawiła. Odpowiedź dostałem kiedy tylko wszedłem do domu. Cudowne dziecko Darcy. Świetnie.
- Wujcio !
- Darcey. - Wyciągnęła do mnie rączki. Jak tą dziewczynkę trzeba tulić, aby zadowolona była ? Wziąłem na ręce. Pociągnąłem Mercy i poszliśmy do auta. Zapialem młodą w foteliku i ruszyłem.
- Wujcio a do taty jedziemy ?
- Nie. Tata w pracy.
- A gdzie wujcio ?
- Do domu dziecka. - Zaczęła ryczeć.
- No i czego płaczesz?
- Chce do mamy !
- Zaraz. - zaparkowałem. - Chodź i nie płacz. - wziąłem ją na ręce. W trójkę weszliśmy do środka.
- Nie zostawiaj mnie wujcio. - trzymała się mocno mojej kurtki.
- Ale ja cię nigdzie nie zostawiam Darcey. - kierowaliśmy się do dyrektora.
- To po co tu ? Ciocia Gemma zawsze mówi, że jak będę niegrzeczna to mnie odda do domu dziecka.
- Bo musimy z ciotką Mercy coś załatwić maluchu.
- A ja z Tobą ?
- A ty tak. Dzień dobry. - Schowała się w mojej szyi. Darcy się speszyła więc jest spokój.
- Dzień dobry.
- My ee w sprawie adopcji.
- Proszę się rozejrzeć i że tak powiem wybrać sobie dziecko. - Mercy gdzieś zniknęła.
- A pan niech to przejrzy - podałem mu dokumenty o nas. Poszedłem za swoją dziewczyną. Trzymała jakąś zapłakaną dziewczynkę. Przerażona Darcey wczepiła się we mnie jak rzep w psi ogon.
- Spokojnie. - kołysałem ją. - Obie spokojnie. - Spojrzałem na Mercy, która miała świeczki w oczach.
- Hej nie płacz - mówię do małej dziewczynki. Spojrzała na mnie wielkimi oczami. - Chodź. - ją też wziąłem.
Darcy się trzęsła. Patologia. Malutka dziewczynka przytuliła się i uspokoiła.
- Jak masz na imię kochanie?
- Miki. - szepnęła
- Miki? To skrót ?
- Mikayla.
- Śliczne imię dla ślicznej dziewczynki.
- A ty ? Jak mas na imię ?
- Jestem Louis a to Darcey. Darcy. - Mały Styles chował się w mojej szyi.
- Nie wstydź się.
- Chce do mamy. - już prawie płacze.
- Mama jest w pracy Darcy. Nic ci się nie dzieje. Nie możesz się mazać bo ojciec będzie zły.
- Te dwie ? - dyrektor podszedł do nas, a ja jakoś mocniej przycisnąłem do siebie Darcy. Styles by mnie chyba zabił.
- Nie. Jedna. Ta jest moja. - odparłem. - Możemy adoptować Mikayle? Wiem że to sprawa w sądzie, ale moglibyśmy ją wziąć do siebie.
- To nie takie łatwe. Teraz kurator musiałby z państwem jechać, sprawdzić warunki mieszkaniowe. Wszystko.
- Na co czekamy? - spytałem. Warunki mieszkaniowe? Mam najdroższy dom w tej dzielnicy.
- Uparł się Pan ?
- Jak cholera.
- Z policją się kłócił nie będę. - Mercy wzięła Miki na ręce
- Bardzo dobre wyjście .- zaśmiałem się.
- TATA ! - Darcy nagle ożyła. Odwróciłem się i zobaczyłem tykającą bombę, czytaj Stylesa, a zaraz za nim przerażoną Summer.
- A ty co nie w ośrodku? Ma pan adres.- podałem kuratorowi kartkę. Oddałem Summer małą. - Chodźcie.
- zwracam się do Mercedes. Wyszliśmy przed budynek i gdyby nie refleks to dostałbym w pysk.
- A tobie o co znowu chodzi? Melisy się napij - nie wzruszają mnie już jego humory. Nudny się robi.
- Jakim prawem przywiozłeś tutaj moje dziecko ?!
- Było pod nasza opieką bo twoja żona walczyła o 4 miliony czy coś. Nie sraj się tak. - opierdoliłem go wzrokiem. - Okresu dostaniesz .- wziąłem Miki i zapiąłem w foteliku
- Co ty jej powiedziałeś, że tak się boi ?
- Komu?
- Darcy !
- Nic. No wiesz jak widzi ciebie takiego to przepraszam ale nie dziwię się, że się boi.

- Akurat przy mnie się nie boi. - mała patrzyła na mnie z wyrzutem w oczach. Zacisnąłem zęby żeby czegoś nie powiedzieć za dużo. Mam dość. Mam kurwa dość. Całej tej rodziny. Nie winie oczywiście małej ale mam kurwa ich dosc. Wsiadłem z Mercy do auta i odjechałem. Teraz Styles nastawi przeciwko mnie Nialla i pewnie Liama. Super. Niech robi co chce. Gang mu ostatnio oddałem,.a teraz to już mnie nie obchodzi. Jest mściwy i tyle. Rozpuścił dziecko i teraz dziwi się, że mała wszystkiego się boi..
Jak oni chodzą po sklepach i młoda dostaje co chce. To chore. Wróciliśmy do domu. Kurator przyjechał za nami. Rozejrzał się po domu, zadał milion głupich pytań i łaskawie zgodził się, żeby Miki została.
- No i fajnie. - mruknąłem. Ukucnąlem obok dziewczynki. - A ty chcesz z nam zostac?
- Tak.. - powiedziała cicho.
- To musimy zrobić zakupy. - usmiechnąłem się. Wziąłem dziewczyny i pojechaliśmy do centrum. Kupiłem małej jakieś zabawki, ubranka, mebelki do pokoju.
- Teraz obiad. - pojechaliśmy do restauracji. Małej nie zamykała się buzia. Ciągle mówiła. Ale była śliczna. Siedziała przy mnie, gadała a ja ją karmiłem .Mercedes ciągle się uśmiechała. Ja też. Byłem szczęśliwy.
Mam nadzieję, że dostaniemy ją na zawsze. Wróciliśmy do domu. Mała zasnęła w naszej sypialni.
- Louis dziękuję. - Mercy weszła mi na ręce.
- Nie masz za co. - usiadlem na kanapie biorąc ją na kolana. Bawiłem się telefonem. - Styles robi wielki problem.
- Co ?
- No słyszałaś go przecież.
- Martwi się o dziecko.
- To go nie usprawiedliwia. Summer sika po nogach a ten robi aferę. Z żadnego powodu.
- Przestraszyli się. Nie wiedzieli gdzie jesteśmy i zniknęła Darcy.
- Była pod nasza opieką więc nie zniknęła. To że się nią zajmujemy nie znaczy że mamy siedzieć w domu. Po drugie on w ośrodku był.
- Pewnie Summer po niego pojechała bo się przestraszyła.
- Są telefony.
- Do mnie dzwoniła 27 razy..
- Oh dobra nie ważne. - mruknąłem i ją pocałowałem.
Kolacji dziśnie jadłem, bo naprawde bm nie dał rady. Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Miki spała z nami

~*~
Patrzyłem jak dziewczynka się bawi, rozmawiając z Liamem. Sophia i Mercy coś gotowały. Tęsknię za spotkaniami z nimi, ale od kiedy wyszedłem wydaje mi się, że są strasznie dziecinni..
- A ty kogoś masz? - spytałem Nialla
- Kurwa Louis serio ? Lellie ? James ? - wywrócił oczami.
- Sorry. Mam zaćmienie umysłu.
- Właśnie widzę. Czemu nie ma Hazzy ? - zapytał niańkując Jamesa.
- No mówiłem ci. Leczy się.
- Wcale nie.. Widziałem go dzisiaj na mieście z Darcy.
- To dobrze. - wzruszyłem ramionami. - Mnie to już nie obchodzi.
- Jesteś jakiś inny. Chodź James. - wziął chłopca i wyszedł z ogrodu.
- Jestem inny bo nie wtrącam się w czyjeś życie. Gratuluję - poszedłem za nim.

- Jesteś inny bo zachowujesz się jak frajer wiesz ? Patrzysz na nas z góry, traktujesz jak dzieci. To trochę przykre. Okej, siedziałeś. To zmienia. Tylko nie zapominaj o tym, że my też mamy swoją wytrzymałość. Z Harrym byliście najlepszymi przyjaciółmi. Wręcz nierozłączni. Ale teraz Louisowi odjebawszy. - wsiadł do auta i odjechał. To było szczere. Aż do bólu.
Usiadlem na fotelu. Ma trochę racji ale nie będę bral winy na siebie. Każdy miesza mnie w.jebane życie Stylesow. No kurwa niech sobie radzą .chcę dostawać po mordzie niech dostaje. Ciągle słyszę o Darcy. Nie interesuje mnie to. Każdy by zwariował. Sophie ciągle gadała z Mercedes, ja z Liamem a mała zasnęła.
Męczy mnie tylko to co powiedział o przyjaźni mojej i Hazzy.. To zabolało mnie najbardziej.To prawda. I ja się zmieniłem i Harry. Nasze poglądy.Albo musimy o tym pogadać.. albo nie wiem. Wziąłem dziecko i zaniosłem do łóżka. Musiałem rano jechać do pracy. Cholernie chciałem zagrać.
- Louis co Cie męczy ? - Liam skończył swój sok.
- Życie ..- stukałem palcami o blat.
- A jaśniej ?
- Wszystko na raz. Oj Liam nie będziesz się w to mieszał.
- Powiedz. Domyślam się, że chodzi o Harry'ego.
- To też. Mam dość jego humorów.
- Ja tam go uwielbiam. Jest dla mnie jak brat.
- Co nie zmienia faktu że jest pojebany. Jak mu nie uderzyło do głowy i szanował kobiety był w porządku.
- Ma problem. Walczy z nim, ale wcale mu nie pomagasz..
- Co znowu ja? Zawiozłem go na leczenie? Zawiozłem. Teraz niech robi co chce.
- Leczenie ? On potrzebował NAS.
- Ciekawe do czego. Rozmawiałem z nim tyle razy i nie słuchał. Będzie chciał pomocy to poprosi.Nie będę się narzucał..
- Wiesz co zrobił po rozmowie ze mną ? Rozmowie, a nie opierdalaniu go ? Po tej akcji z domem dziecka poszedł na siłownię i się wyżył. Nawet nie zbliżył się do Darcy, ani Sunny.
- I widzisz? To z nim gadaj. Masz dobry wpływ.
- Ja Cie nie poznaję Louis. - pokręcił głową i założył kurtkę.
- Serio? No serio? Mam mu się do życia wpierdalać skoro tego nie chcę.
- Nie. Po prostu bądź jego przyjacielem, bo jak na razie zajmujesz się tylko czubkiem własnego nosa. - zabrał Soph i wyszli. Zaraz mnie kurwica weźmie.



czytasz = komentuj 

30 komentarzy:

  1. Awwwwwww cudowny *.* Dodaj jakieś zdjęcie Miki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza xd a tak wogóle super kocham to ♡♡♡♡♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, ten kawałek z Niallem i Louisem jak się go spytał czy kogoś ma, mnie rozwalił. Rozdział jak zawsze boski *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Julia Tomlinson20 czerwca 2014 18:20

    Zajebisty rozdział.Ciekawe czy Harry i Louis będą nadal najlepszymi przyjaciółmi?Czekam na kolejny rozdział,oby był jak najszybciej.Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham te wszystkie blogi *-* czytam wszystkie po kolei już od bardzo bardzo dawna Irresistible, Fighter, My Black Angel i to i przeczytałam całego Blacka i Silence i nawet zachęciłam do tego przyjaciółkę która nie jest directioner i za chłopcami nie przepada. Myślę że spokojnie można by było zrobić z tych wszyskich opowiadań książki i któraś na pewno byłaby bestsellerem a może kiedyś ktoś zrobiłby film. I wcale nie przesadzam ;). Nie przestawaj pisać bo jesteś w tym na prawde dobra. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też czytam twoje blogi bo są świetne , pisz tak dalej bo świetnie ci idzie

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubie tego bloga ale nie moge czytac jak piszecie taka ''wjesniacka'' mowa czyli przestawiacie wyrazy typu 'a podobno zly byl' zamiast 'a podobno byl zly'. nie chodzi mi o wiesniackie tylko dziwnie to brzmi.. ale rozdzial ogolnie super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Jeszcze wiele innych było tak napisane... Widać że świetna ocena z polskiego
      L O L podrasuj trochę poprawną polszczyzne "horanowo" skoro już masz zamiar pisać blogi i uważać że są one takie świetne Haha pozdrawiam

      Usuń
  8. i na tym blogu również najlepszy rozdział ♡ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze super <3 kocham tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetnie piszesz <3 jesteś do tego stworzona <3 ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudo...
    Ciekawie by było gdyby Louis i Mercedes wyjechali odpocząć nic nikomu nie mówiąc...ale by było...
    Ale to twoje opowiadanie ty decydujesz
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłopaki trochę racji mają

    OdpowiedzUsuń
  13. Louis ....życie się mu pierdoli, a jednocześnie adoptował dziecko z Mercie <3

    OdpowiedzUsuń
  14. jezu tak strasznie kocham twoje blogi jsbsjsnnsnsksnbs

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudo, mogłabyś do zakladki bohterow dodać Summer, Harrego, darcy i miki?

    OdpowiedzUsuń
  16. Brakuje mi tego co było na poczatku

    OdpowiedzUsuń
  17. GENIALNE! <3 /M.

    OdpowiedzUsuń
  18. Haha :D A ty Niall masz kogoś ? haha jebłam <3

    OdpowiedzUsuń
  19. czyli ta dziewczynka w nagłówku to Mikayla? a ja tak rozkminiałam kto to...
    rozdział boski, tylko dziwi mnie to że tak szybko dostali adopcje, od razu kurator i od razu do domu.. w realnym życiu tak nie ma.
    w sumie to tylko ff, ale zawsze muszę się do czegoś przyczepić ;)

    OdpowiedzUsuń