- Tak.
Załatwiałem zaległe sprawy.
- Jakie ?
Czemu mi nic nie powiedziałeś ?
- Myślałem,
że śpisz. Oj stare sprawy. Muszę dzisiaj jechać do chłopaków. Trzymaj - podałem
jej kartę. - Zawiozę cię do centrum. Przyjadę za dwie godziny.
- Umm.. No
dobrze.
- No chodź.
- Założyła sweterek i wyszliśmy. Zawiozłem ją do centrum i pojechałem na
spotkanie.
Drzwi
otworzyła mi Summer.
- Hej.
- Hej. -
uciekła szybko w głąb domu.
- Już tak
nie spierdalaj. Widzę, że pobita jesteś.
- Oparła się
o drzwi od kuchni i spojrzała na mnie zapłakana. Rozłożyłem ręce i ją przytuliłem.
Przykro mi.
- Summer idź
do kuchni. - usłyszałem głos Harry'ego gdzieś za moimi plecami, a dziewczyna
zadrżała.
- Idź, bo
jeszcze mocniej dostaniesz. I zamerdaj ogonem. Hał - wywróciłem oczami i
poszedłem do chłopaków. Usłyszałem jeszcze krzyk Harry'ego, a potem taki
charakterystyczny plask.
- Brawo,
mocniej bo za słabo - odezwał się Niall chłodno.
- Jak mu nie
spierdoli to uznam że pojebana jest. Nie, ona jest pojebana ciągle z nim będąc
- mruknąłem. Loczek wrócił do pokoju trzymając się za policzek.
- Wooow -
zagwizdałem. - Brawo Summer, wujek Lou jest z ciebie dumny! - W odpowiedzi
usłyszałem trzask drzwi.
- To teraz
przejdźmy do pracy - rozłożyłem plany.
- Tatuś.. -
Darcy. Wyciągnął po nią ręce i mocno ja przytulił. Oparłem głowę na ręce i czekałem, aż
przedstawienie się skończy. Drama. Kłótnia małżeńska. Dramatyczna muzyka.
Trzask drzwi. Muzyka zmienia się na zamarzającą krew w żyłach, a potem córka
wpada w ramiona ojca.
Przypatrywałem
się małej dziewczynce. Albo mam kurwa zwidy, albo ona ma siniaka na rączce.
- Co jej się
stało?
- Co ? -
Harry spojrzał na mnie jak na debila.
- W rękę.
Wczoraj nie miała.
- Pewnie w
nocy przywaliła w coś. Nawet nie
zauważyłem.
- Spoko -
pokazywałem chłopakom co, gdzie i jak. - Mam nadzieję, że sobie poradzicie.
Dobra, muszę jechać. W drzwiach minąłem się z Summer. Wsiadłem do auta i odjechałem. Muszę coś
zrobić z Harrym. Odebrałem Mercy z centrum
- Jak było?
- Jak to w
centrum.
- Wsadzę go
do ośrodka..no naprawdę.
- Co ? Co
się stało?
- Harry lubi
bić kobiety.
- Co ?!
Uderzył Summer ?!
- Bo to raz.
- Tak mi
przykro..
- Mi też.
- Możesz jej
jakoś pomóc ?
- Spróbuję.
- Pogłaskała mnie po ramieniu. Weszliśmy do domu. Wieczorem przygotowałem Mercy
kąpiel . Sam usiadłem przed telewizorem. 22.00 Oglądałem mecz. Chcę do kasyna !
Tak mnie strasznie ciągnęło... Może jak ona zaśnie.
- Louis
idziesz do łóżka ? - stanęła przede mną w piżamce w pandy.
- Tak, chodź
- poszliśmy się położyć. Położyła się na mnie skutecznie unieruchamiając mnie.
- Śpij...
- A Ty ?
- Też. - Wtuliła
się we mnie
- Będzie ci
wygodnie tak?
- Najwygodniej.
- Jak
chcesz. - Pocałowała mnie w policzek i powoli zasypiała. Bawiłem się leniwie
jej włosami. Pocałowałem jej czoło i wstałem ubierając się.
- Louis. -
jęknęła cicho.
- Tak?
- Gdzie
idziesz ?
- Śpij mała
- Powiedz
gdzie idziesz ? - usiadła na łóżku.
- Naprawić auto.
- W nocy ?
- Tak.
- Bo ?
- Bo jest
zepsute.
- I musisz
naprawiać je w środku nocy ?
- Tak, bo w
dzień nie mam czasu.
- To ja
pojadę z Tobą. - kurwa mać.
- Ja nigdzie
nie jadę. Śpij - poszedłem do garażu no i coś naprawiałem. Zobaczyłem ją opartą
o drzwi garażu. Zignorowałem ją.
- Jedź już
do niej. Nie musisz udawać. - i poszła. Stałem jak wryty. Poszedłem za nią.
- Do..co? Do
jakiej jej?
- To ty mi
powiedz.
- Ja do
nikogo nie jadę - zacząłem się śmiać. - Ty myślisz, że ja mam kochankę? Czy coś
? - nie mogłem się uspokoić tak mnie rozbawiła. Wziąłem głęboki wdech. – Nie, nie mam.
- Super.
- To o co ci
chodzi? - założyłem ręce na klatkę.
- Idź.
- No ale
gdzie kurwa
- Tam gdzie
chciałeś iść. Bo jak na mój gust dobrego samochodu się nie naprawia.
- Ma
rozładowany akumulator i na wyścig się nie nadaje.
- Jaki
wyścig ?!
- No
wyścigi.
- Coś
jeszcze ?
- Ale co?
- Wyścigi i
co jeszcze ?
- No nic.
- Jasne. -
prychnęła. Wzruszyłem
ramionami nie wiedząc o co tej kobiecie chodzi. Wszystko zawsze nie tak.
Wróciłem do garażu. Podłączyłem akumulator, który spokojnie się ładował.
Zająłem się ulepszaniem.
Pewnie
powinienem teraz z nią siedzieć, przytulać ją i przepraszać. Nie jestem taki.
Nie umiem
też być romantyczny. Robiłbym to na siłę. Dokręciłem jeszcze kilka śrub.
Usiadłem w
ogrodzie z talią kart. Tasowałem je paląc szluga. Nie szkodzi, ze jest środek
nocy.
Nie chciało
mi się wchodzić do domu. Położyłem się na ławce i zasnąłem. Nie wyspałem się.
Obudził mnie deszcz. Mój kochany Londyn.Poszedłem pod prysznic, a w sypialni
jeszcze spała Mercy. Wyjąłem z szafy jeansy i koszulkę. Ta. Oryginalny styl,
ale nie jestem tak wspaniały jak Styles.
Ubrałem to
na siebie i zszedłem na dół. Chyba muszę się podlizać pani drażliwej. Zrobiłem
jej śniadanie. Wystawne, żeby nie było. Za kanapki by mnie pogoniła. Jest i moja
księżniczka.
- Cześć.
Siadaj, jedz. Proszę.- podałem jej wszystko.
- Podlizujesz
się. ?
- Nie mam
powodu.
- Dobrze
wiesz, że jestem na Ciebie zła
- No cóż.
Szkoda że nie znam powodu no ale dobra. Smacznego- poszedłem do kuchni.
Przyszła do
mnie i się przytuliła. Jak nie wiele trzeba. Pocałowałem ją we włosy.
- Chcę,
żebyś spał ze mną, a nie znikał
- Dobrze.
Ławki są nie wygodne.
- I chce
wiedzieć gdzie chodzisz.
- Nigdzie
nie chodzę. W ogrodzie byłem.
- Nie mówię
o dzisiejszej nocy.
- Dobra.
- Chodź
jeść.
- Śniadanie
jest dla ciebie.
- Nie zjem
wszystkiego sama
- To zjesz
tyle ile możesz.
- A ty nie
jadłeś.
- Oj tam ja.
- Louis
proszę, żebyś zjadł.
- Dobra,
zjem w drodze - chwyciłem jabłko i marynarkę
- Gdzie
jedziesz ?
- No Summer
kazałaś mi pomóc.
- Aa.. Okej.
- Kocham cię
- pocałowałem ją i wyszedłem.
Pojechałem
do jebanego domu jebanych Stylesów. Dopiero z więzienia wyszedłem, a już mnie
irytowali. Jak nie rozwód to bicie. Jak nie bicie to Bóg wie co jeszcze. Drzwi
otworzył mi bokser.
- Hi, hey, hello.
- ominąłem go i wziąłem na ręce Darcy.
- Wujcio
! - przytuliła się do mnie.
- No hej.
Powiedz mi słonce gdzie mama.
- Tu ! -
pokazała paluszkiem na kuchnię.
- Dziękuję.
Leć się baw - poszedłem do pomieszczenia i zamknąłem drzwi na klucz. - Hej
Summer.
- Hej Louis.
- szykowała jedzenie.
- Wszystko
dobrze? Jak zdrowie?
- Normalnie,
a jak ma być ?
- Z
grzeczności pytam. Wczoraj mi ryczałaś, że pobita jesteś.
- Trzeba
twardym być.. - spojrzała na mnie.. uuu ale limo.
- uuu chyba
mu wjebie - usiadłem. - Robisz za ścianę czy za worek? Na żonę nie wyglądasz.
- Jestem
jego żoną.
- No chyba w
bajce. - To jest tak Summer chcę seksu. Summer idzie do niego. Summer masz
zrobić to, Summer to robi. Coś mi się nie podoba a no to ci wpierdole.
- Po co
przyszedłeś Louis ?
- Pomyślałem
sobie że jesteś mądra i zgodzisz się na jedną z moich propozycji. Harry jedzie
na leczenie lub Harry jedzie na leczenie.
- Lub.
- Wymieniłem
aż dwie.
- Nie
pozwolę zabrać nigdzie Harry'ego.
- Czyli
idiotka z ciebie.
- Dzięki.
- Podziękuj
jak cię znów uderzy.
- Uderzy czy
nie. Co za różnica.
- Nie
osłabiaj mnie. Taka że jeśli jesteś jego żoną, chociaż moim zdaniem to ci
trochę brakuje do tego, to nie ma prawa cię uderzyć.
- Może
powiedz to jemu, a nie mnie.
- Chwila, chwila
Summer. To ty powiedziałaś że nigdzie go nie puścisz.
- Bo myślę o
Darcy. Porozmawiaj z nim.
- Jeszcze
jedno. Jak by tam pojechał to zamieszkałabyś z nami.
- A co
powiem Darcy ? " Twój tatuś mnie bije i wysłałam go na leczenie " ?
- Nie. -
popatrzyłem na nią głupio. - Pracuje. - wziąłem śniadanie, otworzyłem drzwi,
podałem talerze Harry’emu i zamknąłem drzwi. - To dobre wyjście.
- Spróbuj z
nim pogadać na spokojnie. Może zrozumie.
- Nie
zrozumie. Ciota jest. Myśli że jak w gangu jest to i w domu może rządzić
- Proszę
spróbuj.. - szepnęła prawie płacząc.
- Summer
spróbuje. Ale jedną rzecz musisz mi obiecać .
- Jaką ?
- Samoobrona
dla kobiet.
- Ale tak.
Bardziej .
- Nie uderzę
go. Nie umiem.
- A on
ciebie umie.
- Ale ja go kocham.
- Ale ja go kocham.
- I wyszło
że on ciebie nie. Patrz do czego doszliśmy - wyszedłem z kuchni.
Harry bawił
się z Darcy w salonie.
- Styles.
- Hmm ? -
spojrzał na mnie.
- Kazanie Ci
będę robił.
- Super. -
Głaskał delikatnie Darcy po policzkach.
- Z łaski
swojej dziecko oddaj matce.
- Darcy jest
moim dzieckiem i jej miejsce jest przy mnie.
Wziąłem
Darcy, zaniosłem Summer i wróciłem.
- A co to
było ? - spojrzał na mnie jak na debila.
- Siad. -
popchnąłem go na krzesło.
harry jesteś debilem a lou słodki jest z harrym o summer jest smutno ale fajnie się to. czyta
OdpowiedzUsuńje pierwsza xd
OdpowiedzUsuńsiad jak do psa ale okej..
OdpowiedzUsuńAle jak Harry poniża Sumi jakby co najmniej psem była to już dobrze?
UsuńJezu Lou weź mu napierdol a nie w kazania się bawisz xd /K
Hhahahhah genialny i Hazza powinien iść na leczenie :)
OdpowiedzUsuńBoskie *.*
OdpowiedzUsuńojej Harry przeginać zaczyna noo...
OdpowiedzUsuńkurcze..
oby Louisowi udało się to jakoś normalnie załatwić...
super część
czekam na nexta <3
Mrs.Horan
Najlepsze <3 A Harry to chuj i tyle ;-;
OdpowiedzUsuńsuper;)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział:)
OdpowiedzUsuńOby Styles się ogarnął. Kocham go, ale bym mu chętnie przywaliła. Mercedes by mogła trochę wyluzować i w ogóle. Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Selinka :*
Nie podoba mi się to, że jest w tym opowiadaniu tyle Harry'ego i Summer. Miało być o Mercy i Louise.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńUuuu Louis sie wkurzyl... Czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńHarry, ty psycholu!!! Loui pokaż mu!! Kocham <3 <3 Czekam nn :** :))
OdpowiedzUsuńkoooocham *-*
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=ZqQrN-XbzJA
OdpowiedzUsuńsuuuuuuuuuuuuuuper!!!
OdpowiedzUsuńJej wróciłaś! Rozdział zajebisty <3
OdpowiedzUsuńnareszcie <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam nn ;)
mam nadzieje ze Louis w końcu go pobije
OdpowiedzUsuńalbo ktokolwiek
ale Louis najlepiej
Łooo kurwa
OdpowiedzUsuńLOVE *.*
OdpowiedzUsuńWow dzisiaj wszystko przeczytałam i się zakochałam! :* Super pomysł na bloga i wgl awww nie wiem co powiedzieć <3 Czekam na szybkiego next xxAda
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńDalej <3
OdpowiedzUsuńTęskniłam! xoxo/M.
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na kolejny rozdział :))
OdpowiedzUsuńcudowny idealny wspaniały boski ekscytujący jedyny w swoim rodzaju ten blog uwielbiam najbardziej ze wszystkich waszych. jestem ciekawa co bedzie dalej
OdpowiedzUsuń