Wkurwiłem
się. Pojechałem do Harry'ego. Leżała na kanapie.
- Co odwalasz? - stanąłem nad
nią.
- Jak się zmienisz to porozmawiamy. Mam dość tego, że ciągle się dąsasz, o wszystko
denerwujesz, a w towarzystwie zachowujesz jakbyś był lepszy od innych.
- Wcale nie.
Dąsam? Nie. Nienawidzę jak każdy usilnie próbuje mnie nakarmić.
- Bo się o
Ciebie martwimy, ale tego też nie umiesz docenić.
- Umiem. To
choroba.
- To się lecz.
- Ale żyje.
To tylko jedzenie. Nie przesadzajmy. Postaram się ale nie wymagaj że będę jadł
wszystko i dużo od razu.
- Chodzi o
Twoje zachowanie.
- Wiem że
nie jest najlepsze ale mam problemy.
- Od tego
masz mnie, miałeś Harry'ego.
- Harry był
na leczeniu - wziąłem ją na kolana.
- A teraz
nie chce z Tobą rozmawiać bo zachowujesz się jak frajer
- Jezu bo
wyszedłem ? Tak bo nie miałem humoru. Więc nie chciałem psuć imprezy
- Jak
zwykle. A pomyśl jak poczuł się Harry, Darcy, Ja ? - Pocałowałem
ją we włosy.
- Masz rację. - położyłem ją i wstałem.
- Harry
poprosił mnie, żeby była matką chrzestną ich dziecka. Summi jest w ciąży, ale na
to też pewnie nie masz humoru.
- No to
fajnie że jest.
- Aż szalejesz z radości.
- No cieszę
się. To nie ja ojcem będę więc to nie ja mam szaleć. Nie wchodźmy w paranoje.
- Czyli
teraz to moja wina tak ?! Przepraszam, że nie mogę dać Ci dziecka !
- Nie? O nic
cię nie obwiniam. - powiedziałem spokojnie.
- Czy ja
kiedyś wspominałem że chcę dziecka? Zalilem się? Zmuszalem cię? Nie. - Rozpłakała
się. Jezu..
Usiadłem i
ją tuliłem uspokajając. - No nie płacz. Nie masz powodu.
- Mam.
- Jaki?
- Taki, że
nigdy nie będę miała takiego życia jak Summer.
- No to
dobrze. Nie chcesz być bita.
- Harry
bezgranicznie ją kocha. Popełnił błąd.
- Wiem.
Poczekaj. Nie będziesz mieć życia jak Summer bo?
- Bo nie
będę mieć dzieci.
- To
adoptujemy.
- Nie
dostaniemy dziecka.
-
Dostaniemy. Skarbie ja jestem policjantem.
- I
siedziałeś w więzieniu
- I nadal
mogę dużo.
- Ja
siedzialam i do tego jestem ' niepoczytalna '
- Nie martw
się. Chodź - zabrałem ją autobusem do domu.
- Gdzie
samochód ? Zostawiłeś
gdzieś ?
- Tak.
- Mhm..
Rozumiem. - Wróciliśmy
do domu. Od razu zasnęliśmy. Byłem bardzo zmęczony.
Rano
zrobiłem jej śniadanie i pojechałem do pracy. Oczywiście zatrzymałem Stylesa za
szybką jazdę.
- Daj mi ten
mandat.
- Za dużo
roboty. - zresetowałem radar. - Jedź, jedź.
- Dziękuję,
panie inspektorze.
- Gratuluję
drugiego dziecka.
- Dzięki.
- Aha no i
nie bądź zły. Wolałem zostawić was w miłym towarzystwie.
- Fajnie
było się przyjaźnić. - wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.Prychnąłem
tylko. Po pracy pojechałem w ulubione miejsce i później na spotkanie z gangiem.
Harry dużo gadał ja się tam nie wtrącałem. - Nudne to. Chcecie to się bawcie w
okradanie. Proszę. Styles jesteś szefem - zostawiłem broń i wyszedłem. Gdzie
jest.moje auto?! Harry pewnie
pomógłby mi szukać, ale jest na mnie zły. Może Sunny ?
Przeszedłem
się tam gdzie je zostawiłem. Wsiadłem i wróciłem do domu. Mercedes już
czekała na mnie z obiadem. Super.
- Cześć
kochanie.
- Hej. chodź
jeść
- Jak muszę
- poszedłem do kuchni.
- Musisz
musisz. - przyznam, że pachnie i wygląda ładnie. Zjadłem
wszystko. Nawet deser.
- Wiesz, że
byłam dzisiaj z Summer i Darcy u dentysty. Malutka była przerażona ! - i tak
przez 40 minut słuchałem o biednej Darcy i jej przygodach. Gdy w końcu
skończyła poszliśmy na górę. Mała się kapala, a ja sprawdzałem swoje konto. Harry dbał o
moje finanse bo jest więcej niż wcześniej. A podobno
zły był. Wiem, że wraca jutro do ośrodka. Mercedes
wróciła z łazienki i ku mojej wielkiej radości przypomniała jej się jeszcze
jedna historia z Darcy w roli głównej. Zasnąłem w
połowie opowieści. Chyba wiem
co muszę zrobić, żeby przestać rzygać Darcy. Właściwie to mi się to przyśniło. Gadaliśmy z
Mercedes o adopcji. Trzeba się tym zająć. Jak
najszybciej bo powoli obrzydzają mi moje ulubione dziecko.
- Mercedes
idę do pracy. Potem pojedziemy do domu dziecka. Zorientujemy się co i jak.
- I tak nie
dostaniemy dziecka.
- A ty
możesz raz myśleć pozytywnie? Dziękuję .- wyszedłem. Kogo
złapałem za przekraczanie prędkości ? Styles. Ale tym razem inny Styles.
- Wczoraj
twój mąż dzisiaj ty. Błagam.
- Louis za 4
minuty mam bardzo ważne spotkanie ! Dawaj mandat i mnie nie ma !
- No
więc...Proszę dokumenty. - Podała mi
wszystko z miną mordercy.
- Złość.piękności
szkodzi. Diabeł się cieszy gdy się człowiek spieszy.
- Louis
chodzi o 4 miliardy. Pomyśl sobie co zrobi mi i Tobie Harry jak się dowie.
- Harry i
Harry. Jedź dziecko. - wypisałem jej mandat i puściłem. Ciekawe gdzie małą
zostawiła. Odpowiedź
dostałem kiedy tylko wszedłem do domu. Cudowne
dziecko Darcy. Świetnie.
- Wujcio !
- Darcey. - Wyciągnęła
do mnie rączki. Jak tą dziewczynkę trzeba tulić, aby zadowolona była ? Wziąłem na
ręce. Pociągnąłem Mercy i poszliśmy do auta. Zapialem młodą w foteliku i
ruszyłem.
- Wujcio a
do taty jedziemy ?
- Nie. Tata
w pracy.
- A gdzie
wujcio ?
- Do domu
dziecka. - Zaczęła
ryczeć.
- No i czego
płaczesz?
- Chce do
mamy !
- Zaraz. -
zaparkowałem. - Chodź i nie płacz. - wziąłem ją na ręce. W trójkę weszliśmy do
środka.
- Nie zostawiaj
mnie wujcio. - trzymała się mocno mojej kurtki.
- Ale ja cię
nigdzie nie zostawiam Darcey. - kierowaliśmy się do dyrektora.
- To po co
tu ? Ciocia Gemma zawsze mówi, że jak będę niegrzeczna to mnie odda do domu
dziecka.
- Bo musimy
z ciotką Mercy coś załatwić maluchu.
- A ja z
Tobą ?
- A ty tak.
Dzień dobry. - Schowała się
w mojej szyi. Darcy się speszyła więc jest spokój.
- Dzień
dobry.
- My ee w
sprawie adopcji.
- Proszę się rozejrzeć i że tak powiem wybrać sobie dziecko. - Mercy gdzieś zniknęła.
- A pan
niech to przejrzy - podałem mu dokumenty o nas. Poszedłem za swoją dziewczyną.
Trzymała jakąś zapłakaną dziewczynkę. Przerażona
Darcey wczepiła się we mnie jak rzep w psi ogon.
- Spokojnie.
- kołysałem ją. - Obie spokojnie. - Spojrzałem
na Mercy, która miała świeczki w oczach.
- Hej nie
płacz - mówię do małej dziewczynki. Spojrzała na
mnie wielkimi oczami. - Chodź. -
ją też wziąłem.
Darcy się
trzęsła. Patologia. Malutka dziewczynka przytuliła się i uspokoiła.
- Jak masz
na imię kochanie?
- Miki. -
szepnęła
- Miki? To
skrót ?
- Mikayla.
- Śliczne imię dla ślicznej dziewczynki.
- A ty ? Jak mas na imię ?
- Jestem Louis a to Darcey. Darcy. - Mały Styles chował się w mojej szyi.
- Nie wstydź się.
- Chce do mamy. - już prawie płacze.
- Mama jest w pracy Darcy. Nic ci się nie dzieje. Nie możesz się mazać bo ojciec będzie zły.
- Te dwie ? - dyrektor podszedł do nas, a ja jakoś mocniej przycisnąłem do siebie Darcy. Styles by mnie chyba zabił.
- Nie. Jedna. Ta jest moja. - odparłem. - Możemy adoptować Mikayle? Wiem że to sprawa w sądzie, ale moglibyśmy ją wziąć do siebie.
- To nie takie łatwe. Teraz kurator musiałby z państwem jechać, sprawdzić warunki mieszkaniowe. Wszystko.
- Na co czekamy? - spytałem. Warunki mieszkaniowe? Mam najdroższy dom w tej dzielnicy.
- Uparł się Pan ?
- Jak cholera.
- Z policją się kłócił nie będę. - Mercy wzięła Miki na ręce
- Bardzo dobre wyjście .- zaśmiałem się.
- TATA ! - Darcy nagle ożyła. Odwróciłem się i zobaczyłem tykającą bombę, czytaj Stylesa, a zaraz za nim przerażoną Summer.
- A ty co nie w ośrodku? Ma pan adres.- podałem kuratorowi kartkę. Oddałem Summer małą. - Chodźcie.
- zwracam się do Mercedes. Wyszliśmy przed budynek i gdyby nie refleks to dostałbym w pysk.
- A tobie o co znowu chodzi? Melisy się napij - nie wzruszają mnie już jego humory. Nudny się robi.
- Jakim prawem przywiozłeś tutaj moje dziecko ?!
- Było pod nasza opieką bo twoja żona walczyła o 4 miliony czy coś. Nie sraj się tak. - opierdoliłem go wzrokiem. - Okresu dostaniesz .- wziąłem Miki i zapiąłem w foteliku
- Co ty jej powiedziałeś, że tak się boi ?
- Komu?
- Darcy !
- Nic. No wiesz jak widzi ciebie takiego to przepraszam ale nie dziwię się, że się boi.
- Akurat przy mnie się nie boi. - mała patrzyła na mnie z wyrzutem w oczach. Zacisnąłem zęby żeby czegoś nie powiedzieć za dużo. Mam dość. Mam kurwa dość. Całej tej rodziny. Nie winie oczywiście małej ale mam kurwa ich dosc. Wsiadłem z Mercy do auta i odjechałem. Teraz Styles nastawi przeciwko mnie Nialla i pewnie Liama. Super. Niech robi co chce. Gang mu ostatnio oddałem,.a teraz to już mnie nie obchodzi. Jest mściwy i tyle. Rozpuścił dziecko i teraz dziwi się, że mała wszystkiego się boi..
Jak oni chodzą po sklepach i młoda dostaje co chce. To chore. Wróciliśmy do domu. Kurator przyjechał za nami. Rozejrzał się po domu, zadał milion głupich pytań i łaskawie zgodził się, żeby Miki została.
- No i fajnie. - mruknąłem. Ukucnąlem obok dziewczynki. - A ty chcesz z nam zostac?
- Tak.. - powiedziała cicho.
- To musimy zrobić zakupy. - usmiechnąłem się. Wziąłem dziewczyny i pojechaliśmy do centrum. Kupiłem małej jakieś zabawki, ubranka, mebelki do pokoju.
- Teraz obiad. - pojechaliśmy do restauracji. Małej nie zamykała się buzia. Ciągle mówiła. Ale była śliczna. Siedziała przy mnie, gadała a ja ją karmiłem .Mercedes ciągle się uśmiechała. Ja też. Byłem szczęśliwy.
Mam nadzieję, że dostaniemy ją na zawsze. Wróciliśmy do domu. Mała zasnęła w naszej sypialni.
- Louis dziękuję. - Mercy weszła mi na ręce.
- Nie masz za co. - usiadlem na kanapie biorąc ją na kolana. Bawiłem się telefonem. - Styles robi wielki problem.
- Co ?
- No słyszałaś go przecież.
- Martwi się o dziecko.
- To go nie usprawiedliwia. Summer sika po nogach a ten robi aferę. Z żadnego powodu.
- Przestraszyli się. Nie wiedzieli gdzie jesteśmy i zniknęła Darcy.
- Była pod nasza opieką więc nie zniknęła. To że się nią zajmujemy nie znaczy że mamy siedzieć w domu. Po drugie on w ośrodku był.
- Pewnie Summer po niego pojechała bo się przestraszyła.
- Są telefony.
- Do mnie dzwoniła 27 razy..
- Oh dobra nie ważne. - mruknąłem i ją pocałowałem.
Kolacji dziśnie jadłem, bo naprawde bm nie dał rady. Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Miki spała z nami
~*~
Patrzyłem jak dziewczynka się bawi, rozmawiając z Liamem. Sophia i Mercy coś gotowały. Tęsknię za spotkaniami z nimi, ale od kiedy wyszedłem wydaje mi się, że są strasznie dziecinni..
- A ty kogoś masz? - spytałem Nialla
- Kurwa Louis serio ? Lellie ? James ? - wywrócił oczami.
- Sorry. Mam zaćmienie umysłu.
- Właśnie widzę. Czemu nie ma Hazzy ? - zapytał niańkując Jamesa.
- No mówiłem ci. Leczy się.
- Wcale nie.. Widziałem go dzisiaj na mieście z Darcy.
- To dobrze. - wzruszyłem ramionami. - Mnie to już nie obchodzi.
- Jesteś jakiś inny. Chodź James. - wziął chłopca i wyszedł z ogrodu.
- Jestem inny bo nie wtrącam się w czyjeś życie. Gratuluję - poszedłem za nim.
- Jesteś inny bo zachowujesz się jak frajer wiesz ? Patrzysz na nas z góry, traktujesz jak dzieci. To trochę przykre. Okej, siedziałeś. To zmienia. Tylko nie zapominaj o tym, że my też mamy swoją wytrzymałość. Z Harrym byliście najlepszymi przyjaciółmi. Wręcz nierozłączni. Ale teraz Louisowi odjebawszy. - wsiadł do auta i odjechał. To było szczere. Aż do bólu.
Usiadlem na fotelu. Ma trochę racji ale nie będę bral winy na siebie. Każdy miesza mnie w.jebane życie Stylesow. No kurwa niech sobie radzą .chcę dostawać po mordzie niech dostaje. Ciągle słyszę o Darcy. Nie interesuje mnie to. Każdy by zwariował. Sophie ciągle gadała z Mercedes, ja z Liamem a mała zasnęła.
Męczy mnie tylko to co powiedział o przyjaźni mojej i Hazzy.. To zabolało mnie najbardziej.To prawda. I ja się zmieniłem i Harry. Nasze poglądy.Albo musimy o tym pogadać.. albo nie wiem. Wziąłem dziecko i zaniosłem do łóżka. Musiałem rano jechać do pracy. Cholernie chciałem zagrać.
- Louis co Cie męczy ? - Liam skończył swój sok.
- Życie ..- stukałem palcami o blat.
- A jaśniej ?
- Wszystko na raz. Oj Liam nie będziesz się w to mieszał.
- Powiedz. Domyślam się, że chodzi o Harry'ego.
- To też. Mam dość jego humorów.
- Ja tam go uwielbiam. Jest dla mnie jak brat.
- Co nie zmienia faktu że jest pojebany. Jak mu nie uderzyło do głowy i szanował kobiety był w porządku.
- Ma problem. Walczy z nim, ale wcale mu nie pomagasz..
- Co znowu ja? Zawiozłem go na leczenie? Zawiozłem. Teraz niech robi co chce.
- Leczenie ? On potrzebował NAS.
- Ciekawe do czego. Rozmawiałem z nim tyle razy i nie słuchał. Będzie chciał pomocy to poprosi.Nie będę się narzucał..
- Wiesz co zrobił po rozmowie ze mną ? Rozmowie, a nie opierdalaniu go ? Po tej akcji z domem dziecka poszedł na siłownię i się wyżył. Nawet nie zbliżył się do Darcy, ani Sunny.
- I widzisz? To z nim gadaj. Masz dobry wpływ.
- Ja Cie nie poznaję Louis. - pokręcił głową i założył kurtkę.
- Serio? No serio? Mam mu się do życia wpierdalać skoro tego nie chcę.
- Nie. Po prostu bądź jego przyjacielem, bo jak na razie zajmujesz się tylko czubkiem własnego nosa. - zabrał Soph i wyszli. Zaraz mnie kurwica weźmie.
czytasz = komentuj
- Śliczne imię dla ślicznej dziewczynki.
- A ty ? Jak mas na imię ?
- Jestem Louis a to Darcey. Darcy. - Mały Styles chował się w mojej szyi.
- Nie wstydź się.
- Chce do mamy. - już prawie płacze.
- Mama jest w pracy Darcy. Nic ci się nie dzieje. Nie możesz się mazać bo ojciec będzie zły.
- Te dwie ? - dyrektor podszedł do nas, a ja jakoś mocniej przycisnąłem do siebie Darcy. Styles by mnie chyba zabił.
- Nie. Jedna. Ta jest moja. - odparłem. - Możemy adoptować Mikayle? Wiem że to sprawa w sądzie, ale moglibyśmy ją wziąć do siebie.
- To nie takie łatwe. Teraz kurator musiałby z państwem jechać, sprawdzić warunki mieszkaniowe. Wszystko.
- Na co czekamy? - spytałem. Warunki mieszkaniowe? Mam najdroższy dom w tej dzielnicy.
- Uparł się Pan ?
- Jak cholera.
- Z policją się kłócił nie będę. - Mercy wzięła Miki na ręce
- Bardzo dobre wyjście .- zaśmiałem się.
- TATA ! - Darcy nagle ożyła. Odwróciłem się i zobaczyłem tykającą bombę, czytaj Stylesa, a zaraz za nim przerażoną Summer.
- A ty co nie w ośrodku? Ma pan adres.- podałem kuratorowi kartkę. Oddałem Summer małą. - Chodźcie.
- zwracam się do Mercedes. Wyszliśmy przed budynek i gdyby nie refleks to dostałbym w pysk.
- A tobie o co znowu chodzi? Melisy się napij - nie wzruszają mnie już jego humory. Nudny się robi.
- Jakim prawem przywiozłeś tutaj moje dziecko ?!
- Było pod nasza opieką bo twoja żona walczyła o 4 miliony czy coś. Nie sraj się tak. - opierdoliłem go wzrokiem. - Okresu dostaniesz .- wziąłem Miki i zapiąłem w foteliku
- Co ty jej powiedziałeś, że tak się boi ?
- Komu?
- Darcy !
- Nic. No wiesz jak widzi ciebie takiego to przepraszam ale nie dziwię się, że się boi.
- Akurat przy mnie się nie boi. - mała patrzyła na mnie z wyrzutem w oczach. Zacisnąłem zęby żeby czegoś nie powiedzieć za dużo. Mam dość. Mam kurwa dość. Całej tej rodziny. Nie winie oczywiście małej ale mam kurwa ich dosc. Wsiadłem z Mercy do auta i odjechałem. Teraz Styles nastawi przeciwko mnie Nialla i pewnie Liama. Super. Niech robi co chce. Gang mu ostatnio oddałem,.a teraz to już mnie nie obchodzi. Jest mściwy i tyle. Rozpuścił dziecko i teraz dziwi się, że mała wszystkiego się boi..
Jak oni chodzą po sklepach i młoda dostaje co chce. To chore. Wróciliśmy do domu. Kurator przyjechał za nami. Rozejrzał się po domu, zadał milion głupich pytań i łaskawie zgodził się, żeby Miki została.
- No i fajnie. - mruknąłem. Ukucnąlem obok dziewczynki. - A ty chcesz z nam zostac?
- Tak.. - powiedziała cicho.
- To musimy zrobić zakupy. - usmiechnąłem się. Wziąłem dziewczyny i pojechaliśmy do centrum. Kupiłem małej jakieś zabawki, ubranka, mebelki do pokoju.
- Teraz obiad. - pojechaliśmy do restauracji. Małej nie zamykała się buzia. Ciągle mówiła. Ale była śliczna. Siedziała przy mnie, gadała a ja ją karmiłem .Mercedes ciągle się uśmiechała. Ja też. Byłem szczęśliwy.
Mam nadzieję, że dostaniemy ją na zawsze. Wróciliśmy do domu. Mała zasnęła w naszej sypialni.
- Louis dziękuję. - Mercy weszła mi na ręce.
- Nie masz za co. - usiadlem na kanapie biorąc ją na kolana. Bawiłem się telefonem. - Styles robi wielki problem.
- Co ?
- No słyszałaś go przecież.
- Martwi się o dziecko.
- To go nie usprawiedliwia. Summer sika po nogach a ten robi aferę. Z żadnego powodu.
- Przestraszyli się. Nie wiedzieli gdzie jesteśmy i zniknęła Darcy.
- Była pod nasza opieką więc nie zniknęła. To że się nią zajmujemy nie znaczy że mamy siedzieć w domu. Po drugie on w ośrodku był.
- Pewnie Summer po niego pojechała bo się przestraszyła.
- Są telefony.
- Do mnie dzwoniła 27 razy..
- Oh dobra nie ważne. - mruknąłem i ją pocałowałem.
Kolacji dziśnie jadłem, bo naprawde bm nie dał rady. Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Miki spała z nami
~*~
Patrzyłem jak dziewczynka się bawi, rozmawiając z Liamem. Sophia i Mercy coś gotowały. Tęsknię za spotkaniami z nimi, ale od kiedy wyszedłem wydaje mi się, że są strasznie dziecinni..
- A ty kogoś masz? - spytałem Nialla
- Kurwa Louis serio ? Lellie ? James ? - wywrócił oczami.
- Sorry. Mam zaćmienie umysłu.
- Właśnie widzę. Czemu nie ma Hazzy ? - zapytał niańkując Jamesa.
- No mówiłem ci. Leczy się.
- Wcale nie.. Widziałem go dzisiaj na mieście z Darcy.
- To dobrze. - wzruszyłem ramionami. - Mnie to już nie obchodzi.
- Jesteś jakiś inny. Chodź James. - wziął chłopca i wyszedł z ogrodu.
- Jestem inny bo nie wtrącam się w czyjeś życie. Gratuluję - poszedłem za nim.
- Jesteś inny bo zachowujesz się jak frajer wiesz ? Patrzysz na nas z góry, traktujesz jak dzieci. To trochę przykre. Okej, siedziałeś. To zmienia. Tylko nie zapominaj o tym, że my też mamy swoją wytrzymałość. Z Harrym byliście najlepszymi przyjaciółmi. Wręcz nierozłączni. Ale teraz Louisowi odjebawszy. - wsiadł do auta i odjechał. To było szczere. Aż do bólu.
Usiadlem na fotelu. Ma trochę racji ale nie będę bral winy na siebie. Każdy miesza mnie w.jebane życie Stylesow. No kurwa niech sobie radzą .chcę dostawać po mordzie niech dostaje. Ciągle słyszę o Darcy. Nie interesuje mnie to. Każdy by zwariował. Sophie ciągle gadała z Mercedes, ja z Liamem a mała zasnęła.
Męczy mnie tylko to co powiedział o przyjaźni mojej i Hazzy.. To zabolało mnie najbardziej.To prawda. I ja się zmieniłem i Harry. Nasze poglądy.Albo musimy o tym pogadać.. albo nie wiem. Wziąłem dziecko i zaniosłem do łóżka. Musiałem rano jechać do pracy. Cholernie chciałem zagrać.
- Louis co Cie męczy ? - Liam skończył swój sok.
- Życie ..- stukałem palcami o blat.
- A jaśniej ?
- Wszystko na raz. Oj Liam nie będziesz się w to mieszał.
- Powiedz. Domyślam się, że chodzi o Harry'ego.
- To też. Mam dość jego humorów.
- Ja tam go uwielbiam. Jest dla mnie jak brat.
- Co nie zmienia faktu że jest pojebany. Jak mu nie uderzyło do głowy i szanował kobiety był w porządku.
- Ma problem. Walczy z nim, ale wcale mu nie pomagasz..
- Co znowu ja? Zawiozłem go na leczenie? Zawiozłem. Teraz niech robi co chce.
- Leczenie ? On potrzebował NAS.
- Ciekawe do czego. Rozmawiałem z nim tyle razy i nie słuchał. Będzie chciał pomocy to poprosi.Nie będę się narzucał..
- Wiesz co zrobił po rozmowie ze mną ? Rozmowie, a nie opierdalaniu go ? Po tej akcji z domem dziecka poszedł na siłownię i się wyżył. Nawet nie zbliżył się do Darcy, ani Sunny.
- I widzisz? To z nim gadaj. Masz dobry wpływ.
- Ja Cie nie poznaję Louis. - pokręcił głową i założył kurtkę.
- Serio? No serio? Mam mu się do życia wpierdalać skoro tego nie chcę.
- Nie. Po prostu bądź jego przyjacielem, bo jak na razie zajmujesz się tylko czubkiem własnego nosa. - zabrał Soph i wyszli. Zaraz mnie kurwica weźmie.
czytasz = komentuj
Awwwwwww cudowny *.* Dodaj jakieś zdjęcie Miki ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza xd a tak wogóle super kocham to ♡♡♡♡♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńHaha, ten kawałek z Niallem i Louisem jak się go spytał czy kogoś ma, mnie rozwalił. Rozdział jak zawsze boski *.*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział.Ciekawe czy Harry i Louis będą nadal najlepszymi przyjaciółmi?Czekam na kolejny rozdział,oby był jak najszybciej.Do następnego:)
OdpowiedzUsuńHaha najlepszy :*
OdpowiedzUsuńKocham te wszystkie blogi *-* czytam wszystkie po kolei już od bardzo bardzo dawna Irresistible, Fighter, My Black Angel i to i przeczytałam całego Blacka i Silence i nawet zachęciłam do tego przyjaciółkę która nie jest directioner i za chłopcami nie przepada. Myślę że spokojnie można by było zrobić z tych wszyskich opowiadań książki i któraś na pewno byłaby bestsellerem a może kiedyś ktoś zrobiłby film. I wcale nie przesadzam ;). Nie przestawaj pisać bo jesteś w tym na prawde dobra. :*
OdpowiedzUsuńja też czytam twoje blogi bo są świetne , pisz tak dalej bo świetnie ci idzie
OdpowiedzUsuńLubie tego bloga ale nie moge czytac jak piszecie taka ''wjesniacka'' mowa czyli przestawiacie wyrazy typu 'a podobno zly byl' zamiast 'a podobno byl zly'. nie chodzi mi o wiesniackie tylko dziwnie to brzmi.. ale rozdzial ogolnie super.
OdpowiedzUsuńWiesniacka*
UsuńDokładnie! Jeszcze wiele innych było tak napisane... Widać że świetna ocena z polskiego
UsuńL O L podrasuj trochę poprawną polszczyzne "horanowo" skoro już masz zamiar pisać blogi i uważać że są one takie świetne Haha pozdrawiam
Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńi na tym blogu również najlepszy rozdział ♡ :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCudny <33
OdpowiedzUsuńgenialny :)
OdpowiedzUsuńZajebisty zapraszam do mnie :-D
OdpowiedzUsuńJak zawsze super <3 kocham tego bloga :)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz <3 jesteś do tego stworzona <3 ;3
OdpowiedzUsuńCudo...
OdpowiedzUsuńCiekawie by było gdyby Louis i Mercedes wyjechali odpocząć nic nikomu nie mówiąc...ale by było...
Ale to twoje opowiadanie ty decydujesz
Pozdrawiam...
Chłopaki trochę racji mają
OdpowiedzUsuńoj.. coś się rozpada ;)
OdpowiedzUsuńLouis ....życie się mu pierdoli, a jednocześnie adoptował dziecko z Mercie <3
OdpowiedzUsuńjezu tak strasznie kocham twoje blogi jsbsjsnnsnsksnbs
OdpowiedzUsuńCudo, mogłabyś do zakladki bohterow dodać Summer, Harrego, darcy i miki?
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tego co było na poczatku
OdpowiedzUsuńZajebisteeeee
OdpowiedzUsuńZajebiste!
OdpowiedzUsuńGENIALNE! <3 /M.
OdpowiedzUsuńHaha :D A ty Niall masz kogoś ? haha jebłam <3
OdpowiedzUsuńczyli ta dziewczynka w nagłówku to Mikayla? a ja tak rozkminiałam kto to...
OdpowiedzUsuńrozdział boski, tylko dziwi mnie to że tak szybko dostali adopcje, od razu kurator i od razu do domu.. w realnym życiu tak nie ma.
w sumie to tylko ff, ale zawsze muszę się do czegoś przyczepić ;)